Nie lubili go krytycy, kochali widzowie

Mija 31 lat od śmierci Mistrza Stanisława Barei, zdaniem wielu najlepszego reżysera komediowego XX wieku. Mimo iż tyle lat nie ma go z nami, to jego filmy nadal śmieszą i wprawiają w zadumę nad światem. Wiele z nich zyskało status kultowych.

Przypomnijmy. Urodził się 5 grudnia 1929 roku w Warszawie, a zmarł nagle, na wylew 14 czerwca 1987 roku, będąc na stypendium w Essen.  Debiutował w 1961 roku filmem „Mąż swojej żony”. Tworzył przede wszystkim komedie. Zresztą jak stwierdził w wywiadzie dla magazynu „Kino” w 1967 roku: „Chyba w ogóle dlatego zostałem reżyserem, by móc robić komedie”. Jego filmy i seriale w tym m.in.: „Żona dla Australijczyka”, „Małżeństwo z rozsądku”, „Poszukiwany, poszukiwana”, „Nie ma róży bez ognia”, „Niespotykanie spokojny człowiek”, „Brunet wieczorową porą”, „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”, „Alternatywy 4” czy „Zmiennicy” do tej pory nie tylko bawią do łez absurdalnym humorem, oddającym PRL-owską rzeczywistość, ale i zmuszają do refleksji! 
Dla wielu najważniejszym filmem Barei pozostanie „Miś”. Riposty, dialogi i powiedzonka z tej kultowej komedii znajdziecie TUTAJ  

 Nie lubili go krytycy filmowi, cenzura wycinała nawet 25 procent jego filmów, ale za to kochali i nadal kochają go widzowie.

Komedie Stanisława Barei są bardzo specyficzne. Jeśli odcedzimy z nich element humorystyczny, pozostaną nam smutne obserwacje relacji międzyludzkich. Bareja nierzadko obnażał negatywne cechy i zachowania i z tego bardzo często zbudowane są jego gagi. Ludzie w jego filmach są przeważnie wobec siebie nieuprzejmi, opryskliwi, traktują innych z wyższością („Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?”), kłócą się, przemądrzają, kłamią, upiększają rzeczywistość, etc. Widać przy tym, że te cechy pozwalały przetrwać w trudnych czasach. Górą są cwaniacy i kombinatorzy, a uczciwi to frajerzy i nieudacznicy. Nie zapominajmy jednak, że reżyser podkreślał (choćby w „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”), że przyczyną tego stanu jest chory system, który „ześwinił” ludzi. Ale z drugiej strony wiedział, że tak się długo nie da i prędzej czy później to upadnie (tu na myśl przychodzi profetyczna scena spektakularnego upadku wielkiego słomianego misia w ostatniej scenie). Ludzkie zachowania i relacje, które Bareja pokazywał w swoich filmach są niezmienne bez względu na ustrój. Postacie i sytuacje wyjęte żywcem z jego filmów spotykamy w życiu codziennym regularnie. Bo czyż ludzie nie są wobec siebie niemili, nie kłamią i nie koloryzują dla osiągnięcia własnych celów? Czy nie słyszymy/czytamy/jesteśmy świadkami rozmaitych absurdalnych historii, które automatycznie nazywamy „rodem z filmów Barei”? To tylko kilka dowodów na to, że filmy Stanisława Barei są ponadczasowe…i może właśnie dlatego są tak chętnie oglądane przez kolejne rzesze miłośników – podkreśla Rafał Boguta, entuzjasta twórczości Stanisława Barei i kolekcjoner filmowy.

Rzeczywiście, Bareja pozostawił po sobie nie tylko świetne filmy, ale także… bareizmy. Skąd się one wzięły? Otóż w latach 60. reżyser Kazimierz Kutz podczas jednego z przemówień nazwał wczesny okres twórczości Stanisława Barei właśnie bareizmem. Było to określenie dość obraźliwe i miało oznaczać tandetę, kicz i dowcip niskich lotów. Sam Bareja oczywiście nie znosił tego określenia. Po jego śmierci to pojęcie zaczęło funkcjonować w szerszym kontekście – jako nazwa absurdalnych wypowiedzi, napisów czy haseł.

Pamiętajmy, że Bareję możemy zobaczyć na szklanym ekranie, bo lubił od czasu do czasu pokazać się w swoich filmach. W „Misiu” był „panem Janem kochanym”, któremu Ryszard Ochódzki przywiózł kamyk z Jasnej Góry, w „Małżeństwie z rozsądku” zagrał klienta kupującego zagraniczną marynarkę na ciuchach, w „Brunecie wieczorową porą” – pijaka, a w serialu „Zmiennicy” – „Krokodylowego”. W serialu „Alternatywy 4” był zaś dzielnicowym Parysem, który zasłynął zwrotem „Rozumiemy się?”

Dopiero po śmierci doczekał się uznania ze strony krytyków filmowych. W 2008 roku nagrodzono go Specjalną „Złotą Kaczką” miesięcznika „Film” w kategorii reżyser komediowy stulecia, a w 2011 roku w Łódzkiej Alei Sław odsłonięto poświęconą mu gwiazdę.

 

fot. TVP S.A.