Wojna i pokój, koniec i początek

To zbiór 12 różnych historii z 12 miesięcy przełomowego roku 1945. Tego, który wszyscy z lekcji historii kojarzymy z zakończeniem II Wojny Światowej. Tylko że ucząc się o traktatach pokojowych oraz uldze i radości narodów wyzwolonych spod niewoli nazistów czy słyszeliście np. o bezrobotnych, pozbawionych rodziny matkach, które w gazetach publikowały informacje, że oddadzą swoje dzieci „w dobre ręce” za opłatą albo i bez?

Dzisiaj poważniejszy nastrój i trudniejszy temat. Gdy pierwszy raz czytałam książkę autorstwa Magdaleny Grzebałkowskiej, myślałam, że biografie to jej konik. Znajomość z tą autorką zaczęłam bowiem od „Beksińskich. Portretu podwójnego” i jako osoba, która nie znała malarstwa Zdzisława Beksińskiego i była za młoda, by pamiętać radiowe audycje muzyczne Tomasza Beksińskiego – byłam olśniona. Głównie tym, w jaki subtelny i nieuchronny sposób Grzebałkowska wciągnęła mnie w historię życia i bardzo trudnych relacji ojca i syna, twórców, których nie znałam, a których los po lekturze tej biografii zaczął być dla mnie przejmujący, istotny. Po odłożeniu tamtej książki poszłam na wystawę Beksińskiego ojca i zaczęłam doczytywać, jakich konkretnie muzycznych idoli miał Beksiński syn.

Myślę, że to jest kluczowe w biografiach – by potrafić wciągnąć czytelnika w świat swoich bohaterów, pokazać coś nieznanego, dokopać się do pewnych nieoczywistości w opisywanej postaci. I Grzebałkowska to zrobiła, nieomalże pozostając w mojej rozpalonej czytelniczej wyobraźni tylko (i aż) znakomitą pisarką biografii. I wtedy z księgarni przyniosłam „1945. Wojnę i pokój”.

To też Grzebałkowska, ale reportażystka. Opisuje nie teraźniejszość, a przeszłość – 12 różnych historii z 12 miesięcy przełomowego roku 1945. Tego, który wszyscy z lekcji historii kojarzymy z zakończeniem II Wojny Światowej. Tylko że ucząc się o traktatach pokojowych oraz uldze i radości narodów wyzwolonych spod niewoli nazistów nie wiedzieliśmy wszystkiego.

Historycy wiedzieli. Nauczyciele też. Ale czy ktoś z Was wiedział, kto i kiedy odkopywał w 1945 roku w Warszawie tysiące trupów z Powstania Warszawskiego, żeby z naprędce wykopanych płytkich grobów przenieść ich w godne mogiły? Czy wiedzieliście, z czym wiązało się przesunięcie granic dla Niemców, którzy nagle znaleźli się w Polsce i musieli uciekać, wypędzani – zimą, ciężkimi saniami, przez kruche warstwy lodu zamarzniętych jezior? A słyszeliście o matkach, które w gazetach w części „ogłoszenia” publikowały informacje na temat swoich małych dzieci, których jako wdowy wojenne i bezrobotne kobiety pozbawione rodziny nie mają jak wychować, dlatego oddadzą je „w dobre ręce”, za opłatą albo i bez?

To są takie historie, od których dosłownie dostaję gęsiej skórki. Po pierwsze dlatego, że są tak straszne, a po drugie dlatego, że rzetelnie udokumentowane i po prostu prawdziwe. Każdy z 12 rozdziałów książki odpowiada jednemu miesiącowi w roku i jednej opowieści. A początkiem każdego miesiąca jest zbiór autentycznych, wyszukanych przez pisarkę ogłoszeń, które teoretycznie bardzo szczęśliwy i radosny naród polski publikował w ponownie legalnej prasie codziennej czy wieczorowej.

To nie jest książka na jeden wieczór, ale zdecydowanie mocna, ważna rzecz. A Grzebałkowska wydała ostatnio kolejną biografię, tym razem o Krzysztofie Komedzie. Leży już na mojej szafce nocnej na stertce innych książek do przeczytania. Coś czuję, że biorąc pod uwagę jak umiejętnie autorka wciąga mnie jako czytelniczkę w świat swoich bohaterów, po lekturze biografii Komedy zostanę miłośniczką jazzu…

Marta Nienartowicz

Więcej recenzji naszej autorki znajdziecie TUTAJ.