Dynie, śliwki, wrzosy – czy to już jesień na targu?

Obecnie na targu  można nabyć wiele różnych ciętych kwiatów, również takich, których nie ma w kwiaciarni. Często są to rośliny z ogródków przydomowych, albo z większych upraw na polu. Odkrywamy w nich piękno samych kwiatów, bez kolorowych wstążek i innych dodatków. Niezwykle wyglądają chociażby bukieciki cynii w zgaszonych kolorach późnego lata, sprzedawane obok owoców czy warzyw, więc pochodzące z ogródka.

Na targ w Grodzisku wróciłam po trzech tygodniach nieobecności z pytaniem czy to będzie już targ jesienny, czy jeszcze letni? W związku z ogromnym przyspieszeniem wegetacji spodziewałam się przewagi akcentów jesiennych. Jak zwykle rzeczywistość była inna od oczekiwań. Jednak to był letni targ, ale z pierwszymi akcentami jesiennymi.

Tym, co mnie zaskoczyło, była przede wszystkim ogromna ilość ciętych kwiatów. Bardzo lubię kupować kwiaty na targu nie tylko ze względu na cenę, ale też dlatego, że można znaleźć takie, których nie ma w kwiaciarni. Często są to rośliny z ogródków przydomowych, albo z większych upraw na polu, ale zawsze chodzi tylko o piękno samych kwiatów, bez kolorowych wstążek i innych dodatków.

Ilością, kolorami i ceną wyróżniały się mieczyki. Zadziwiają mnie one tym, że znajdziemy kwiaty we wszystkich kolorach: od białego przez wszystkie odcienie żółtego, różowego, czerwonego, niebieskiego i fioletowego do różnych ciekawych połączeń: biało-zielonego, żółto-fioletowego, czy pomarańczowo-czerwonego. Dużo również było kwiatów słoneczników. Astry, podobnie jak mieczyki, były dostępne w każdym z kolorów, ale mnie najbardziej podobały się bardzo wysokie z ciemnoczerwonymi kwiatami. Chociaż staram się nie podawać cen, żeby nie wchodzić w temat czy coś jest drogie, czy tanie, bo w tej konkurencji często wygrałby supermarket, to w tym przypadku odejdę od zasady i powiem, że jedna gałązka takiego astra kosztowała dwa złote, a sama stanowiła piękny bukiet. Wszystkie kwiaty można kupować na sztuki jak również w dużych pęczkach, co oczywiście kalkuluje się taniej. Wzruszyły mnie bukieciki cynii, w zgaszonych kolorach późnego lata, sprzedawane obok owoców czy warzyw, więc pochodzące z ogródka.

Spodziewałam się już dużego wyboru kwiatów, które ozdabiają późnym latem i jesienią ogrody i balkony. Przede wszystkim są to wrzosy, chryzantemy i trawy. Jednak chryzantem jeszcze w ogóle nie było, a z wrzosami była tylko jedna sprzedawczyni. Uwagę zwracały duże krzaczki wrzosów o żółtych końcach pędów, właśnie kolorystyka jest ich ozdobą, bo ta odmiana wrzosów nie kwitnie. Poza nimi można było kupić wrzosy kwitnące na biało, różowo, czerwono i najbardziej klasyczne w kolorze „wrzosowym”. Cieszyły się one dużym zainteresowaniem, więc wkrótce pojawią się zapewne w większych ilościach. Dwa lata temu targ zaskoczył mnie pięknymi okazami ogrodowych żurawin, ciekawe czy w tym roku pojawi się też coś nowego?

Słodkie jak maliny

Naturalnie na targu najwięcej jest straganów z warzywami i owocami. Można na nich zobaczyć znacznie więcej niż w lipcu odmian jabłek i gruszek. Wśród jabłek króluje odmiana Piros, najpopularniejsza odmiana letnia, są już również antonówki. Wśród gruszek na straganach przeważają klapsy. Jabłka, gruszki i śliwki będą miały pełnię sezonu we wrześniu, teraz jeszcze skorzystajmy z malin. Jest ich bardzo dużo, bo owocują odmiany jesienne, a przy suchej, słonecznej pogodzie owoce mają bardzo słodkie.

Letnim owocem, który w tym roku jest wyjątkowo smaczny, są brzoskwinie. Oczywiście, są to krajowe brzoskwinie, które dojrzały na drzewach. Już poprzednio zachęcaliśmy do suszenia owoców i zastępowania nimi niezdrowych słodyczy. Brzoskwinie wspaniale nadają się do suszenia. Wystarczy wyjąć pestkę, pokroić owoce w plasterki grubości około 1,5 cm. i suszyć w suszarce do grzybów. Suszenie należy zakończyć, kiedy owoce są jeszcze troszkę miękkie. Przechowujemy je zamknięte w słoiku, ale ponieważ najsmaczniejsze są takie niedosuszone do końca, nie należy zwlekać z jedzeniem, bo mogą zapleśnieć.

 

Ponieważ cały czas mamy ciepłą, pogodę chcę zaproponować drink z wykorzystaniem brzoskwiń. Ma on niewielką zawartością alkoholu i wobec tego powinny go pić tylko osoby dorosłe. Do jego przygotowania zainspirował mnie znany drink Bellini. Moją propozycję nazwałam Ciderini, bo wino prosecco występujące w Bellini zastąpiłam cydrem.

Ciderini

Trzy duże, bardzo dojrzałe krajowe brzoskwinie umyć i zdjąć skórkę, ale można też ją zostawić. Wrzucić miąższ do blendera i dolać około szklanki wytrawnego cydru. Zmiksować, przelać zawartość do czterech dużych kieliszków i uzupełnić do pełna cydrem. Brzoskwinie i cydr powinny być dobrze schłodzone. Drink jest rewelacyjny, orzeźwiający, lekko kwaskowy, ale z wyczuwalną brzoskwinią w smaku i aromacie. Ja wykorzystałam domowy cydr z jabłek papierówek, które w nadmiarze owocują u nas co drugi rok. W sklepach, niestety, głównie kupimy słodkie wersje. Cydru wytrawnego można szukać u producentów lub na jarmarkach. Najwytrawniejszym cydrem dostępnym w sieciach handlowych jest Cydr Lubelski Antonówka. Dostał on całkiem niezłe opinie na degustacjach cydrów, więc z powodzeniem można go wykorzystać do zrobienia Ciderini.

W warzywach właściwie nie ma wiele zmian od tego, co napisaliśmy dwa tygodnie temu. Pomidory są cały czas w ogromnym wyborze. Paprykę można kupować w workach po kilka kilogramów. Akcentem jesiennym są dynie, widać ich na straganach coraz więcej. Niestety, cały czas brakuje mi grzybów. Pewną pociechą jest pojawienie się kurek, podobno w większości przywożonych z Bieszczad, więc trudno przypisać im lokalność. Pytajmy więc, gdzie grzyby były zbierane i wybierajmy te z najbliższej okolicy.

 

Z gorczycą czy czarnuszką?

Na targu w Grodzisku prawie zawsze jest stoisko z serami korycińskimi. Sery te są już dobrze znane i można kupić je w wielu miejscach. Mają dobrze rozpoznawalny smak i swoich amatorów, do których należę. Wśród młodych serów nowością dla mnie był ser z gorczycą. Jest to bardzo lekki ser o pomarańczowym kolorze, gorczyca jest w nim wyczuwalna bardzo delikatnie. Jest smaczny, ale moim ulubieńcem pozostanie ser z czarnuszką. Amatorom serów dojrzałych polecam ser z żubrówką z charakterystyczną zieloną „skórką”. Sery korycińskie można wykorzystać w najrozmaitszy sposób. Ja zaproponuję elegancką sałatkę, idealnie wykorzystującą sezonowe produkty.

Elegancka sałatka na letni wieczór z serem korycińskim

1 bakłażan, 20 dag sera korycińskiego śmietankowego, 2 brzoskwinie, 25 dag malin, młode listki rozmaitych sałat: rukoli, botwinki, roszponki, szczawiu gajowego lub botwinki, cytryna, sól, cukier, ocet jabłkowy, tymianek, oliwa extra vergin, musztarda.

Bakłażan pokroić na plasterki około pół centymetra grubości, posolić i odłożyć na 10 min. Po tym czasie wytrzeć je do sucha. Ser koryciński pokroić w plastry a następnie w słupki grubości pół centymetra. Każdy plasterek bakłażana skropić sokiem z cytryny, włożyć słupek sera, dodać tymianek i spiąć dwoma wykałaczkami, tworząc paczuszkę. Na grillu lub patelni grillowej piec paczuszki z bakłażana po 2–3 minuty z każdej strony. 2 brzoskwinie wypestkować i pokroić w cząstki. Zrobić dressing z oliwy, musztardy, octu jabłkowego, soli i cukru. Wyłożyć na talerz listki sałat, cząstki brzoskwini, paczuszki bakłażana. Udekorować malinami i dressingiem. Najlepiej do tej sałatki pasują grzanki z pszennej bułki.

Zostań pszczelim ambasadorem

Moim bestsellerem ostatniego targu był miód. Jestem wielbicielką miodów, interesuję się pszczołami i wspieram je biorąc udział w akcji „Adoptuj pszczołę”. Nie wyobrażam sobie śniadania bez kanapki z miodem i twarogiem (rewelacyjne połączenie!). Kupując brzoskwinie, zainteresowałam się stojącymi obok kilkoma słoikami miodu. Na słoikach nie było etykiet, co zwykle wzbudza moją nieufność, ale sąsiedztwo brzoskwiń, jabłek i gruszek spowodowało, że spytałam sprzedawcę, co to za miód. Okazało się, że przy sadzie stoi mała pasieka. Pszczoły pomagają właścicielowi sadu w uzyskiwaniu dobrych plonów, a ponieważ oprócz drzew owocowych w okolicy jest dużo lip i kwiatów polnych, to również po ich kwitnieniu pszczoły mają pod dostatkiem nektaru. W sprzedawanym miodzie była przewaga nektaru lipowego, ale z domieszką kwiatów polnych. Miód był dość ciemny, o wyrazistym smaku, dla amatorów ostrzejszych miodów.
Oby do naszego krajobrazu powrócił widok, kiedyś bardzo częsty, sadu z ulami.

Antonina Zalewska

Poprzednią część Prosto z targu znajdziecie poniżej:

Targ w hangarach dla sterowców