To se ne vrati, czyli tamtej Jeżycjady już nie ma!

Znacie to uczucie przywiązania do jednej książki? Kiedy, nawet patrząc na okładkę, pamiętacie przyjemne chwile spędzone podczas lektury ale też to, jakimi byliście ludźmi, gdy pierwszy raz czytaliście tę książkę. I to, co ta książka dla Was znaczyła wtedy i teraz. Może wracaliście do niej, raz albo więcej, czytając ją ponownie w całości albo we fragmentach. A może po prostu lubicie uczucie, które wzbudza w Was wspomnienie o niej.

 

Ja tak miałam z całą serią Jeżycjady, czyli grubo ponad 20 już tomów opowieści autorstwa Małgorzaty Musierowicz o mieszkańcach tej dzielnicy Poznania. To seria, której pierwsze części wychodziły pod koniec lat 70. XX wieku, a najnowsza jej odsłona – „Ciotka Zgryzotka” – kilkanaście tygodni trafiła na półki księgarni. Napisałam „najnowsza” część, choć chciałabym użyć słowa „ostatnia”. Bo z bólem serca, ale wolałabym, żeby autorka nie pisała już Jeżycjady więcej.

Tak, wiem, znów to zrobiłam  –  spoiler alert albo przynajmniej nieukrywanie moich negatywnych uczuć już na początku recenzji. Ale cóż mogę powiedzieć  –  sama mam niemałą zgryzotkę z tą książką. Jako wierna fanka rodziny Borejków i ich przyjaciół czytam wszystko, co wyjdzie spod pióra Musierowicz. Tym niemniej od paru dobrych części to czytanie przypomina syndrom sztokholmski. Albo cytat byłego prezydenta – „nie chcem, ale muszem”!

Powieści tej autorki z założenia były przeznaczone dla dorastającej młodzieży. I taką, po części wychowawczą rolę spełniały. W pierwszych tomach Jeżycjady widzimy piękno prostego świata, nieskomplikowanych codziennych rytuałów, więzi rodzinnych i przyjaźni, które są podstawą dorosłego świata młodych bohaterów (głównie bohaterek). Świat sióstr Borejko a później – w kolejnych książkach z cyklu – również ich przyjaciół i znajomych wciąga i koi, ponieważ pokazuje stare, niezdewaluowane prawdy: dobro popłaca, warto być przyzwoitym, naturalność i brak sztuczności otworzy przed Tobą świat i pomoże znaleźć prawdziwą miłość. Czytając opowieści o Gabrysi, Idzie, Pulpie czy Nutrii, człowiek czuł się jak u najmilszych gości, gdzie człowieka przytulą, nakarmią, wysłuchają. I tak w prawie każdym tomie. Co więc się stało, że to się… skończyło?

Autorka rozminęła się z rzeczywistością. I to bardzo rozminęła. Pomijam fakt, że nikt z bohaterów nie ma smartfona, a komórki traktowane są jak zło konieczne bez względu na to, że bohaterowie nie korzystają z aplikacji, a używają telefonu tylko do dzwonienia. Nie chodzi nawet o idealizowanie „wsi spokojnej, wsi wesołej” i demonizowanie miasta – w dodatku tak miłego i przyjaznego (wiem z doświadczenia!) jakim jest Poznań. Przełknęłabym też to, że bohaterki powieści Musierowicz od kilku lat ewidentnie snobują się na „mądre” książki (tylko klasyka, nic współczesnego) i „wartościowe” filmy (Boże broń, by któraś bohaterka miała zobaczyć w kinie „wulgarną” komedię romantyczną). Największym smutkiem przepełnia mnie to, że w „Ciotce Zgryzotce” piętnastolatka zachowuje się, jak by żyła w latach 70., czasach, gdy powstawała pierwsza część Jeżycjady. Widać wyraźnie w wykonaniu pisarki gloryfikację tych czasów –  brak internetu, komunikacja prawie wyłącznie miejska, wakacje spędzane tylko z rodziną, zauroczenie chłopcami kończące się ślubem. To przekłamanie. Tak się już nie żyje. Ale co ważniejsze, to, że teraz żyje się inaczej, nie oznacza, że jest to życie gorsze. To wiem ja. Ale tego nie wie niegdyś moja ulubiona polska pisarka.

Czy jest coś dobrego w tej powieści? Tak, nadal są Borejkowie. Co prawda coraz starsi (chociaż ewidentnie prawa biologii się ich nie imają), ale nadal we fragmentach czuję to dawne ciepło, jakby byli moją własną rodziną. Dobre są też opisy nowego wiejskiego domu tej rodziny – choć złośliwi powiedzieliby, że jako żywo zainspirowane „Nad Niemnem”, ale akurat ja zawsze te opisy lubiłam…

Dlaczego więc przeczytałam tę książkę i przeczytam kolejną z cyklu (bo nie oszukuję się, że pisarka przestanie walczyć z XXI wiekiem)? Jak wspominałam – syndrom sztokholmski…

Marta Nienartowicz

Więcej recenzji naszej autorki znajdziecie TUTAJ.