Przygotowania do zimowli. Aby pszczoły w pełni sił przywitały wiosnę!

Skończyły się ciepłe dni. W niepamięć odchodzą letnie temperatury. Pogoda ma się pogorszyć. Czekają nas zatem zimne, ciemne, słotne dni, pełne przygnębiających mgieł i przeszywającego wiatru. Ten trudny czas miejskie pszczoły spędzą w swoich ulach, odpowiednio przygotowanych na zimę.

Zapytacie co pszczoły robią w mieście? Otóż spełniają bardzo ważną rolę, zapylając rośliny w tym miejskie drzewa i krzewy, które dzięki temu lepiej rosną i dobrze się rozwijają. Te owady są także potrzebne zarówno w małych przydomowych ogródkach jak i wielkich ogrodach działkowych, gdzie zapylają warzywa i drzewka owocowe.

Około 80 procent żywności mamy dzięki temu, że rośliny zostały zapylone przez owady – nie tylko przez pszczoły miodne, ale także przez dzikich zapylaczy. Tych ostatnich jest w mieście coraz mniej, oczywiście na skutek ludzkiej ingerencji. Nasze oczy cieszą wprawdzie równo i krótko przycięte trawniki, ale oznacza to, że brakuje w nich miejsc na norki na przykład dla trzmieli. Dlatego pszczoły miodne w mieście są miastu po prostu niezbędne.

Pszczelarze podkreślają, że miasto jest naprawdę dobrym miejscem do hodowli pszczół, jeśli prowadzi się ją rozsądnie. Ważne jest jednak to, aby nie stawiać zbyt gęsto pasiek, żeby pszczoły nie rywalizowały między sobą o pożywienie i wzajemnie się nie zwalczały.

W Krakowie zakończył się właśnie przegląd dziewięciu pasiek, czyli 45 biało-niebieskich uli.

Przygotowania do zimowli, bo tak nazywają pszczelarze okres zimowania pszczół, właściwie mamy za sobą. Wykonaliśmy 90 procent prac, które trzeba wykonać przed zimą. Przede wszystkim zakończyliśmy pierwszy etap zabiegów przeciwko warrozie, czyli głównej i najpoważniejszej chorobie pszczół, na którą cierpią pszczoły na całym świecie. My także musimy nasze pszczoły przed nią bronić, dlatego po ostatnim miodobraniu w sierpniu do każdego ula podaliśmy zapobiegawczo leki, które zwalczają chorobotwórcze roztocza Varroa destructor. Drugą dawkę leku, ale w innej formie podamy w listopadzie. Wtedy przeprowadzimy tak zwane odymianie amitrazą, czyli rozpylimy w ulach substancję, która zwalcza pasożyty, ale nie szkodzi pszczołom. To są bardzo ważne zabiegi, które można wykonywać dopiero po zakończeniu sezonu miodowego –  podkreśla Przemysław Szeliga, prezes Zrzeszenia Pszczelarzy Krakowskich, opiekującego się Pasieką Kraków.

Sezon miodowy w Krakowie w tym roku był bardzo udany. Z dziewięciu miejskich pasiek, pięć to pasieki drugoroczne, czyli z w pełni rozwiniętymi pszczelimi rodzinami i to na ich podstawie można oceniać sezon. Z każdego ula takiej pasieki uzyskano około 25 kilogramów miodu, a to jest całkiem dobry wynik, kiedy weźmie się pod uwagę, że miejskie pasieki nie są nastawione głównie na produkcję miodu.

Podebranie miodu z ula oznacza uszczuplenie pszczołom przygotowanych zapasów na zimę. Ponieważ krakowscy pszczelarze chcą, aby pszczoły przywitały wiosnę w pełni sił dostarczyli do każdego z uli 12 kilogramów specjalnej mieszanki syropu fruktozowo-glukozowego i sacharozy, która zapewni im to co jest najbardziej potrzebne do przeżycia zimy.

Więcej informacji o krakowskich pszczołach znajdziecie na stronie Kraków.pl

 

ZOBACZ TAKŻE:

Kochajmy pszczoły! Bo warto!