„Jakby z kilkuset wrzaskliwych karabinów strzelano”

Czy chcielibyście przenieść się w czasie? Jeśli tak, to z pewnością jedną z dat wartą odwiedzenia powinien być rok 1868. W Polsce po upadku Powstania Styczniowego sytuacja gospodarcza kraju nie była dobra, ale jedno wydarzenie byłoby warte zobaczenia. Dokładnie 30 stycznia, czyli 151 lat temu w okolicach Pułtuska spadł deszcz meteorytów. Był to prawdopodobnie najliczniejszy deszcz meteorytów kamiennych na świecie.

11 lutego 1968 w Gazecie Warszawskiej został opublikowany list opisujący to niesamowite wydarzenie

W dniu 30 z. m. o godz. 7-méj, wieczór był nader piękny; dwie gwiazdki w znacznej odległości świeciły pod księżyce; obserwowano rzadkie zajście się ich, ale może niemające związku ze zjawiskiem, które w tym samym kierunku, lecz w znacznej odległości wyżej księżyca ukazało się z tak straszném światłem, że trudno było nie stracić przytomności przy jego początku i końcu. Niektóre z kobiet będących wówczas na ulicy poupadały na ziemię, a nawet i w domach były podobne przypadki. Szczęściem trwało to nie więcej jak 4-5 sekund. Lecz to było jeszcze niczém. Po zniknięciu światła, znów czyste i pogodne niebo, cichość zupełna blizko 400 sekund: wszyscy jednak jeszcze stoją patrząc na czyste niebo i badając co się się działo i co się stało; gdy wtem nad głowami naszemi dały się słyszeć jakby dwa bardzo silne działowe strzały. I to jeszcze nic, bo w téj samej chwili rozpoczęła się kanonada, ale tak dziwnego rodzaju, jakby z kilkuset wrzaskliwych karabinów strzelano ci nad uszami do żelaznej tarczy, albo jakby dwie bomby ze szmermelami pękały nad głowami. Wrażenie było tém większe, że huk szedł bez żadnego światła i łysku, lecz przy zupełnie czystém niebie. Huk ten trwał blizko pół kwadransa, i to bez żadnego echa i bez oddalania się głosu; był on wprawdzie w końcu słabszy i znikł. Jakby w najwyższym górnym punkcie, prawie w samym zenicie, od pierwszych dwóch działowych huków wybiegał w prostym i tym samym kierunku smugą sino-biały dymek długości na pozór 12-15 łokci, i sunął się ku północo-wschodowi krzywiąc się i niknąć. Trzaskanie nieruchomie szło z zenitu, aż nastąpiło pęknięcie; smuga tymczasem uchodziła pomału w znaczną już odległość. Jak wpierw wszyscy na widok światła powypadali z domów, tak znów z powodu tak długo i regularnie trwającego trzasku zaczęli ludzie uciekać ze strachem do domów; zdawało się, że to chyba koniec świata, i ktoby to słyszał, przyznałby sam, że koniec świata jest bardzo naturalna rzeczą. Tymczasem tego wszystkiego głupstwa i strachu narobił aerolit, który przyjeżdżając przez naszą atmosferę, tak się rozegnał, że musiał zrzucić z siebie ubranie, a zrzucając je wydał te dwa przytłumione działowe huki; gałgany zaś z niego spadające na ziemię, w połączeniu z biegiem przyśpieszonym i silnym rzutem, tak gwałtownie powietrzem wstrząsały, iż w miarę odległości spadania tych granatów przez czas przynajmniej 300 sekund słuchać musieliśmy tego rażącego rotowego ognia a raczej strzałów bez ognia.

Na obszar około 127 km² na wschód od Pułtuska w efekcie wejścia w atmosferę ciała niebieskiego i jego rozpadu spadło kilkadziesiąt tysięcy odłamków o łącznej wadze prawie 9 ton. Największy znaleziony fragment ma ponad 9 kg i można go podziwiać w Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. W Polsce największy przechowywany odłamek waży 8,1 kg  i należy do zbiorów Muzeum Ziemi PAN w Warszawie.

Meteoryt najprawdopodobniej oderwał się od planetoidy Hebe. Meteoryt Pułtusk złożony jest z drobnych okruchów skalnych. Okruchy składają się z chondr piroksenowych albo oliwinowych rozmieszczonych w masie plagioklazowo–oliwinowej. W składzie chemicznym odnaleźć można także żelazo w postaci kamacytu. Naukowcy na całym świecie cały czas badają różne odłamki Meteoru Pułtusk. Powstały na ten temat niezliczone badania.

Źródło: Muzeum regionalne w Pułtusku, Pultusk.pl, Wikipedia

ZOBACZ TAKŻE:

Oficjalnie w płomieniach zginęło 56 osób. Ofiar mogło być więcej….