Wydawało się, że jest martwy, ale wykazał niezwykłą wolą życia

Kiedy znaleźli go mazurscy leśnicy ze śladów wynikało, że ptak przeleżał w śniegu wiele godzin i zamarzł na śmierć. Po dokładniejszych oględzin okazało się jednak, że tli się w nim iskra życia. Bielik tylko raz delikatnie poruszył powieką. I to była ta chwila, która zadecydowała o dalszym jego losie.

Natychmiast skrajnie wyczerpanego ptaka leśnicy przewieźli do leśniczówki. Niestety, bielik nie dawał oznak życia i ostatecznie po konsultacjach z przełożonymi zrezygnowano z jego przetransportowania do najbliższego ośrodka rehabilitacji. Mimo to leśniczy zaniósł bielika do ciepłej piwnicy leśniczówki i położył na posłaniu z siana, gdzie skulony przeleżał długie godziny. Wieczorem powieki bielika znowu się poruszyły, ocknął się i zaczął powoli dochodzić do siebie. Młody pacjent przeżył noc, a rankiem odzyskał na tyle siły, że powoli i niezdarnie zaczął się poruszać. Podano mu surowe mięso i wodę – relacjonuje Sławomir Kowalczyk z Nadleśnictwa Giżycko.Ptak w zadziwiającym tempie zaczął odzyskiwać siły, w pomieszczeniu gospodarczym gdzie go przeniesiono próbował nawet wzbijać się w powietrze. Kolejnego dnia bielik był już na tyle w dobrej kondycji, że żeby go niepotrzebnie nie stresować podjęto decyzję o wypuszczeniu go na wolność. Drzwi do pomieszczenia gospodarczego otwarto i po chwili wyleciał z niego piękny ptak, który zaczął pewnie wznosić się w powietrze – podkreśla leśnik

Lasy leśnictwa Malinka, gdzie znaleziono ptaka nie są położone wokół zbiorników wodnych, przy których bieliki chętnie budują swoje gniazda. Skąd więc przyleciał nieznajomy? Otóż był zaobrączkowany i dzięki Stacji Ornitologicznej Muzeum i Instytutu PAN w Gdańsku udało się ustalić, że pochodził z lęgu z 2018 roku i został zaobrączkowany na terenie Nadleśnictwa Czerwony Dwór. Według otrzymanych wyliczeń znaleziono go 22 kilometry od gniazda w którym się wykluł.

To całkiem niedaleko, kto wie może jeszcze nie raz leśnicy zobaczą właśnie tego bielika na niebie nad Szczepankami czy Malinką? Na pewno jeszcze długo będą o tym całym „ocaleniu” wspominać – stwierdza Sławomir Kowalczyk. – W okresie, gdy na dworze śnieg i trzaskający mróz podczas spacerów warto się rozglądać, a może i Państwu uda się uratować życie chronionego ptaka, jak to miało miejsce w Nadleśnictwie Giżycko – podsumowuje leśnik.

ZOBACZ TAKŻE:

Zwierzęta zjadają foliówki, myśląc, że to pokarm. I umierają w męczarniach!

Źródło, fot. Sławomir Kowalczyk, Eugeniusz Samiła, Lasy.gov.pl