Ukradł rower, bo … bolała go noga

Kilka dni temu spod kościoła w Mikołajowicach w Małopolsce zniknął rower. Jego właścicielem był nastolatek, który tego dnia pozostawił go na stojaku, a sam poszedł do szkoły. Jakiś czas później przejeżdżająca tamtędy mama chłopca zauważyła, że jednoślad zniknął. Skontaktowała się z synem, ale okazało się, że ten nadal jest w szkole, a roweru nie ruszał. Finał tej sprawy okazał się zaskakujący!

Kobieta zdecydowała zgłosić kradzież policji do komisariatu w Mościcach, gdzie złożyła stosowne zawiadomienie. Dzień później przejeżdżająca przez Dębinę Łętowską właścicielka skradzionego bicykla zobaczyła mężczyznę około pięćdziesiątki, jadącego rowerem w stronę Wojnicza. Nie był to ot taki sobie zwykły rower, ale … jej własny rower. Postanowiła działać natychmiast – zajechała złodziejowi drogę i czym prędzej wezwała policję.

Mundurowi z Wojnicza przewieźli mężczyznę do komisariatu, gdzie przedstawili mu zarzut popełnienia wykroczenia, do którego się przyznał. Skorzystał z możliwości dobrowolnego poddania się karze grzywny. Jego tłumaczenie było dość kuriozalne. Otóż stwierdził że ukradł, bo szedł piechotą i rozbolała go noga. Zobaczył rower, więc wsiadł na niego i odjechał.

ZOBACZ TAKŻE:

On rzucał śnieżkami, ona była nerwowa. Odpowiedzą za posiadanie narkotyków (video)

Fot., źródło policja.gov.pl