Fakty i mity o ADHD

– W USA w leczeniu ADHD częściej niż w Polsce stosuje się leki. W Polsce natomiast jest większy opór przeciw farmakologizacji dzieci, więc częściej zaleca się psychoterapię – opowiada socjolog dr Michał Wróblewski. ADHD (attention deficit hyperactivity disorder), czyli zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi, uznawane jest w różnych klasyfikacjach medycznych za zaburzenie psychiczne. Socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika tłumaczy, że składają się na niego trzy rodzaje symptomów: nadpobudliwość, impulsywność i deficyt uwagi. To zaburzenie kojarzone z dziećmi, ale diagnozowane może być również wśród osób dorosłych.

Naukowiec w swojej książce „Medykalizacja nadpobudliwości. Od globalnego standardu do peryferyjnych praktyk” przeanalizował, jak rozwijała się wiedza o ADHD. I jak o tym problemie mówią psychiatrzy, psycholodzy, nauczyciele, organizacje zrzeszające pacjentów, media czy rodzice dzieci ze zdiagnozowanym ADHD  zwłaszcza w Polsce.

– Chciałem sprawdzić jak na dyskursie odbija się to, że zachowania dawniej kojarzone z byciem niesfornym, stały się symptomem zaburzenia psychicznego, które można leczyć – mówi dr Michał Wróblewski w rozmowie z PAP. I tłumaczy, że jest to element szerszego zjawiska: medykalizacji, która polega na tym, że pewne sfery życia, którymi wcześniej medycyna się nie interesowała, zaczynają być ujmowane w ramy norm medycznych.

 Z moich badań nad ADHD wynika, że najczęstszym powodem zainteresowania się nietypowym zachowaniem dziecka są problemy w szkole – podkreśla socjolog. – ADHD stało się modnym tematem w psychiatrii i psychologii w USA w latach 50. XX, co miało związek z ówczesnymi reformami systemu edukacyjnego. Zaczęto się wtedy zastanawiać, co jest nie tak ze szkołami, że one źle funkcjonują. Jednym z wniosków było to, że dzieci mają różnego rodzaju bariery – m.in. związane ze zdrowiem psychicznym. Zaczęto zwracać większą uwagę na ich zachowania i poddawać je terapii  opowiada naukowiec.

Dodaje, że w Polsce dopiero na przełomie lat 90. i pierwszej dekady XXI wieku wiedza o ADHD zaczęła się upowszechniać wśród psychologów, nauczycieli czy pracowników społecznych.

– W latach 70. domniemywano, że wśród przyczyn ADHD mogą być relacje społeczne. Ta hipoteza okazała się błędna. Wiadomo już, że do przyczyn ADHD nie należy nieodpowiedni model wychowawczy, a więc np. to, że rodzice nie potrafią sobie poradzić z dzieckiem  mówi dr Wróblewski.

Tłumaczy, że ADHD uważane jest teraz przez specjalistów za zaburzenie o podłożu biologicznym – związanym z genami czy neurofizjologią. Jak dodaje, mie ma jednak jeszcze przekonujących dowodów, że tak jest. Nie ma testu diagnostycznego, zidentyfikowanego genu, który za ADHD odpowiada. Jest to jednak jeden z powodów, dlaczego ADHD wywołuje tyle kontrowersji. Część z nich dotyczy leczenia.

– Są dwa rodzaje interwencji w przypadku ADHD – pierwszy to ścieżka farmakologiczna. Pacjentom podaje się stymulanty – środki chemiczne działające na ośrodkowy układ nerwowy. Pomagają one pacjentowi skupić się i wyciszyć. Metylofenidat – główny środek aplikowany osobom z zaburzeniem  w składzie chemicznym przypomina amfetaminę  tłumaczy dr Michał Wróblewski.  Ten lek rzeczywiście pomaga dzieciom z ADHD poprawić wyniki w nauce, ale są jeszcze wątpliwości, dlaczego właściwie ta substancja pomaga zaznacza.

Druga ścieżka terapii ADHD związana jest z interwencjami psychospołecznymi  to m.in. terapia rodzinna czy terapia poznawczo-behawioralna.

Socjolog porównuje, że w USA pacjentów z ADHD leczy się przede wszystkim środkami farmakologicznymi, a konsumpcja leków stosowanych w tym zaburzeniu jest tam wysoka. W Polsce natomiast podejście jest bardziej zniuansowane i wieloczynnikowe.

 Z moich analiz wynika, że w naszym kraju z różnych powodów powszechne jest podejście mieszane – łączy się więc podejście farmakologiczne z metodami psychoterapia  opowiada. Wynika to m.in. z charakteru psychiatrii w Polsce. Opiera się ona nie tylko o czynniki biologiczne, ale i ma silny komponent humanistyczny  wyjaśnia socjolog.

Inny czynnik, który sprawia, że w leczeniu ADHD w Polsce częściej wybierana jest psychoterapia, to tabu związane z farmakologizowaniem dzieci.

– Jest u nas duży opór społeczny przeciwko podawaniu dzieciom środków psychofarmakologicznych. Rodzice nie są więc chętni, by wybierać ścieżkę farmakologiczną podsumowuje naukowiecJeśli aplikujemy dzieciom substancje, które działają podobnie jak amfetamina, wiadomo, że to może wywoływać kontrowersje  dodaje.

Dr Wróblewski zwraca uwagę, że w dyskusjach nad ADHD czasem neguje się istnienie tego zaburzenia.  Niektórzy są zdania, że to wymysł koncernów farmaceutycznych lub że to pójście na skróty przez rodziców, którzy nie umieją wychować swojego dziecka. Ten wątek co jakiś czas powraca.

– Rodzice nieraz spotykają się z niezrozumieniem ze strony szkoły. I tak nauczyciele nie traktują dziecka ze zdiagnozowanym ADHD jako kogoś, kto potrzebuje pomocy medycznej czy psychologicznej, ale kogoś niegrzecznego, kto powinien być lepiej zdyscyplinowany, kogoś, kogo rodzice źle wychowali. A to jest krzywdzące na dłuższą metę  i dla dziecka, i dla jego rodziców – opowiada.

Jak jednak podsumowuje, o ADHD mówi się teraz sporo, a nauczyciele są coraz bardziej świadomi.

– W mojej pracy chciałem pokazać, że ADHD to problem złożony, o którym powinniśmy myśleć w sposób kompleksowy, a nie prostacki. Nawet jeśli w medycynie nie rozumiemy wszystkich mechanizmów i dostrzegamy pewne nieprzejrzyste procesy – np. wpływ koncernów farmaceutycznych – nie powinniśmy z tego automatycznie wyciągać wniosków, że cała medycyna nie działa – opowiada.

Apeluje, by w ocenie zjawiska, jakim jest ADHD nie popadać w żadną ze skrajności.

– Nie powinniśmy mówić, że o przyczynach ADHD wszystko już wiadomo. Ale nie powinniśmy też sądzić, że problem ten nie istnieje. Nie jest więc też tak, że diagnoza ADHD wynika z istnienia zakulisowych interesów i chęci zysków koncernów farmaceutycznych podkreśla socjolog. I dodaje, że są rodzice i dzieci, którzy realnie z powodu ADHD cierpią.

Źródło PAP – Nauka w Polsce, Ludwika Tomala

lt/ ekr/

ZOBACZ TAKŻE:

Na 70. urodziny chce samotnie przejść 2,5 tysiąca kilometrów