Żaba jako afrodyzjak. Blenduje się ją z wodą, mąką i miodem!

Każdy zna bajkę o królewnie, która pocałunkiem zdejmuje czar z księcia zamienionego w żabę, po czym pobierają się by żyć długo i szczęśliwie. Niestety, życie pisze inne scenariusze. Jeden z nich opowiada o żabie z jeziora Titicaca z pogranicza Boliwii i Peru, która uważana jest za afrodyzjak. Tę kilogramową żabę wodną odziera się ze skóry i blenduje z wodą, mąką oraz miodem, tak przygotowany koktajl ma dodać mężczyznom wigoru. Ta fanaberia to jedno z największych zagrożeń dla tego płaza, ale nie jedyne. 

Żaba z Titicaca (Telmatobius culeus) to endemit największego jeziora Ameryki Południowej – właśnie Titicaca oraz rzek wpływających do niego. Jest największą żabą wodną, osiąga długość ciała nawet do 14 centymetrów (wraz z nogami nawet 50 cm) przy masie do kilograma. Nie ma charakterystycznego ubarwienia – grzbiet w odcieniach zieleni do czerni, brzuch perłowoszary lub biały. Tym co ją wyróżnia to luźne fałdy skóry oraz szeroka i płaska głowa o okrągłym zarysie pyska. Pod względem biologicznym zwracają uwagę silnie uwstecznione i słabo unaczynione płuca. Oznacza to, że płaz ten oddycha przez skórę, więc luźne fałdy skórne pełnią częściowo rolę narządu oddychania. Dzięki takiej budowie żaba praktycznie nie wynurza się ponad powierzchnię wody. Dodatkowo wyróżnia ją bardzo niski, jak na płaza, metabolizm i wysoka liczba bardzo małych krwinek czerwonych. Cechy te to efekt przystosowania gatunku do wysokogórskiego położenia jeziora Titicaca (3 812 m n.p.m.). W skład diety żaby wchodzą obunogi (skorupiaki), owady wodne, ślimaki, kijanki i ryby.

Mieszkańcy Boliwii i Peru „zjadają” aż 50 tysięcy żab 

Dawniej żaba z Titicaca była pospolitym gatunkiem w swym regionie. W ciągu ostatnich 15 lat, jej populacja zmalała jednak o ponad 80 procent. Chociaż zasięg jej występowania częściowo pokrywa się z rezerwatem przyrody, to nie powstrzymuje to tendencji spadkowej. Szacuje się, że mieszkańcy Boliwii i Peru „zjadają” aż 50 tysięcy z nich. Żaby te głównie wykorzystywane są w medycynie ludowej. Panuje przesąd, że ich suszone mięso żaby leczy gruźlicę czy astmę. Mała żywa żaba połknięta w całości ma wyleczyć gorączkę. Zupa z dorosłej żaby służy do leczenia niedokrwistości i niepłodności kobiecej. Jednak ostatnia fanaberia Peruwiańczyków to „Rana y Maca”, czyli koktajl z obdartych żywcem ze skóry żab zmieszanych z wodą, maką i miodem, który ma podnosić potencję mężczyzn. Poza tym żaba ta jest również regionalnym przysmakiem serwowanym nie tyko turystom.
Ze względu na swoje imponujące gabaryty jest poszukiwanym „towarem” wśród miłośników żabich udek. Według szacunków każdego roku ginie w ten sposób 15 tysięcy osobników, które trafiają na stoły Amerykanów, Brazylijczyków, Japończyków czy Francuzów.

Rosnącym zagrożeniem jest degradacja środowiska życia tych żab. Przyczyn jest wiele – od wprowadzania pstrąga do wód jeziora Titicaca, przez pobór wody do celów przemysłowych, zanieczyszczenie wód z okolicznych miejscowości, po niszczenie siedlisk odpowiednich do rozrodu. W konsekwencji jest coraz mniej miejsc, gdzie mogą spokojnie żyć i rozmnażać się.
Według danych IUCN (Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody) populacja w środowisku naturalnym żaby z Titicaca jest tak niska, że gatunkowi temu już w 2004 r. nadano status „krytycznie zagrożonego” wyginięciem. Jeśli nie uda się powstrzymać odłowu, to żaby te staną się już wkrótce gatunkiem „wymarłym w naturze”.
W 2015 roku uznano żabę z jeziora Titicaca za jeden z priorytetowych gatunków potrzebujących natychmiastowego objęcia ochroną przed nielegalnym handlem. Dzięki lobbingowi Boliwii i Peru wpisano ten gatunek do I załącznika Konwencji Waszyngtońskiej czyli CITES.

ZOO szansą na przetrwanie 

Ratunkiem może być hodowla zachowawcza w ogrodach zoologicznych, w czym liderem jest zoo w Denver (USA). Stamtąd przyjechało właśnie 15 osobników do wrocławskiego zoo, gdzie powstaje szósta w Europie hodowla tego gatunku.

Coraz częściej nasze działania związane są z ochroną gatunkową zwierząt, więc coraz częściej nowi mieszkańcy zoo to reprezentanci gatunków, które właściwie nie mają już szans na przetrwanie w naturze. Do nich należy również żaba z Titicaca. Już wiemy, że o ile nie zjedzą jej (dosłownie) miłośnicy pseudomedycyny z Peru czy Boliwii, to w eksterminacji „pomogą” koneserzy żabich udek, prywatni kolekcjonerzy oraz postępująca degradacja środowiska – stwierdza Radosław Ratajszczak, prezes wrocławskiego zoo.

Żaby przyjechały do Wrocławia we wtorek, 5 marca. Są to młode, dwuletnie osobniki. Zgodnie z przyjętymi procedurami trafiły na kwarantannę, gdzie spędzą najbliższe 30 dni pod czujnym okiem specjalistów od płazów.

W związku z tym, że jest to bardzo cenny gatunek pod względem hodowlanym, stworzyliśmy im specjalne warunki. W odizolowanym pomieszczeniu na zapleczu stanęło 13 nowych akwariów, w których żaby tymczasowo zamieszkały – wyjaśnia Marek Pastuszek, kierownik Terrarium wrocławskiego zoo. – Do pomieszczania można wejść tylko w odpowiednich stroju ochronnym i po przejściu przez matę dezynfekcyjną. Te środki ostrożności to konieczność, ponieważ wciąż uczymy się hodowli tych żab, więc musimy wyeliminować wszelkie zewnętrzne zagrożenia jak chociażby infekcje wirusowe czy bakteryjne.
Po okresie kwarantanny, żaby pozostaną na zapleczu, do czasu powstania nowego akwarium w Terrarium.

ZOBACZ TAKŻE:

Żegnaj aro modra, pumo wschodnia i lemurze

Fot., źródło Zoo Wrocław