Za kilkadziesiąt lat ryby mogą zniknąć ze środowiska

Ziemia to jeden ekosystem, można go porównać do systemu naczyń połączonych. Gdy w jednym źle się dzieje, odczuwa to cała planeta. W ciągu ostatnich 35 lat ponad trzykrotnie wzrósł odsetek przełowienia światowych zasobów ryb. Szacuje się, że obecnie problem ten dotyczy ponad 33 procent ławic ryb. Najczarniejszy scenariusz zakłada, że na skutek przełowienia i zanieczyszczenia za kilkadziesiąt lat zabraknie ryb w morzach i oceanach. Oznacza to przede wszystkim katastrofę ekologiczną, ale ma również ogromne znaczenie ekonomiczne na wielu gospodarek narodowych.

Żyjemy w epoce antropocenu czyli w nowej epoce geologicznej, w której człowiek ma największy, niestety negatywny, wpływ na przekształcanie środowiska naturalnego. Efektem są zmiany klimatyczne oraz wymieranie kolejnych gatunków fauny i flory. Stan mórz i oceanów to kolejny, obrazowy przykład, że nie ma na co czekać, czas działać. Jeśli tego nie zrobimy, stracimy nie tylko cenne źródło białka i być może zapoczątkujemy koniec życia na Ziemi – podkreśla Radosław Ratajszczak, prezes wrocławskiego ZOO, które przyłączyło się do kampanii edukacyjnej pod hasłem „JEŚLI ZABRAKNIE RYB…” i prezentuje wystawę edukacyjną, na którą składają się unikatowe zdjęcia oceanów i ich mieszkańców wraz z ciekawostkami.

Nim jednak nastąpi katastrofa ekologiczna, odczujemy skutki ekonomiczne. Szacuje się, że największa grupa osób – blisko 60 mln, utrzymuje swoje gospodarstwa domowe pracując w rybołówstwie lub akwakulturze. Kolejne grupy zawodowe, związane z przetwórstwem i handlem, to kolejne miliony rodzin uzależnionych od życia w morzach i oceanach. Jak taka sytuacja może wyglądać pokazuje przykład kanadyjskiej Nowej Funlandii z 1992 r., gdzie na skutek wyłowienia dorsza pracę straciło blisko 40 tysięcy osób i to dosłownie z dnia na dzień.

Musimy zmniejszyć presję, jaką kładziemy na morza i oceany, postawić na zrównoważone połowy, które w mniejszy stopniu wpływają na ekosystemy morskie oraz pozostawiają więcej ryb w morzach i oceanach – stwierdza Anna Dębicka, dyrektor programu MSC w Polsce i Europie Centralnej. – Dziś to już nasz, konsumentów, obowiązek. Dzięki certyfikatowi MSC, możemy z łatwością dokonywać odpowiedzialnych decyzji przy zakupie dzikich ryb i owoców morza. W ten sposób nie tylko dokonujemy świadomego, dobrego dla mórz i oceanów wyboru, ale także wspieramy rybaków, którzy poławiają w sposób odpowiedzialny oraz całą branże rybną, która wykonała pracę w celu uzyskania certyfikacji – dodaje Dębicka.

Z okazji Światowego Dnia Oceanów organizacja MSC prowadzi kampanię edukacyjną pod hasłem „JEŚLI ZABRAKNIE RYB…”, która informuje o potencjalnych konsekwencjach, do jakich może prowadzić przełowienie ryb oraz zachęca do tego, by każdy z nas poprzez swoje codzienne wybory włączył się w ochronę dzikich mórz i oceanów.