Wegetował w polu, uwiązany na łańcuchu do drzewa

Bez schronienia przed deszczem czy mrozem. Drzewo dawało tylko litościwy cień przed słońcem. Wystające suche korzenie drzewa uniemożliwiały nawet odpoczynek. Pewnie w trudnych chwilach i samotności służyły za smutny zamiennik gryzaków. Bez stałego dostępu do wody, okazjonalnie karmiony skwaśniałym mlekiem z odpadami.

I to imię: Morus. Idealnie oddaje stan rzeczy. Umorusany w błocie i własnych odchodach. Pies w typie rottweilera trafił do tego domu z ogłoszenia. Ktoś go oddał. Ktoś, kto zapewne miał zamiar znaleźć mu „lepszy” domek.

Bezduszni właściciele przywiązali go z dala od posesji, pozbawiony został więc także obecności człowieka. Gdyby nie sąsiedzka pomoc i dokarmianie oraz zauważenie niedoli przez dobrych ludzi, jego dramat zapewne trwałby latami.

 Gdy tylko dowiedzieliśmy się o jego losie, podjęliśmy natychmiastowe działania. Trzeba było jednak działać bardzo ostrożnie, nie można było wpaść tam z rozpędu z interwencją i awanturą, bo poprzedni pies tych właścicieli po interwencji lokalnych działaczy prozwierzęcych został otruty. Sprawców nie odnaleziono, a my baliśmy się, by Morus nie podzielił tego smutnego losu. Odkąd dowiedzieliśmy się o jego istnieniu, dyskretnie sprawowaliśmy nad nim opiekę, organizując miejsce, aby go zabrać na zawsze. Doglądaliśmy praktycznie codziennie – informują przedstawiciele Pomorskiej Fundacji Rottka.

Jak dodają, w końcu się udało. Morus pojechał do domu tymczasowego, gdzie został otoczony opieką i czeka na nowy dom. Proces odłączania go do łańcucha trwał kilkanaście minut i trzeba było użyć narzędzi. Dla pewności łańcuch był jeszcze skręcony kolczastym drutem! Na pewno Morus tkwił tam dłużej niż rok, a to zaledwie 3-letni pies! Teraz Morus zaczyna nowe życie! Nigdy nie był u weterynarza, z ogłoszenia trafił podobno bez książeczki, a jego „właściciele” nie widzieli powodu, by go szczepić, odrobaczać czy otaczać opieką. Mamy więc sporo do nadrobienia.

– Transport wyniesie nieco ponad 350 zł, potrzebujemy go pilnie porządnie odrobaczyć, a po 2 tygodniach powtórzyć kurację. Zakupiliśmy na szybko dla niego mięsne puszki i warzywa suszone z płatkami, zaopatrzyliśmy na start na kilka dni, ale potrzebna jest karma, środki na weterynarza. Będziemy szczepić, badać, dobrze karmić i kochać! Ale najpierw damy mu chwilę odsapnąć. Po założeniu kagańca nie był szczęśliwy, nie zna psich akcesoriów, nie zna smyczy, obroży, tylko ten nieszczęsny łańcuch. Teraz musi nacieszyć się wolnością, psim życiem, opieką. Po odpięciu go od drzewa wykonał taniec radości, patrzy się na takie rzeczy ze łzami w oczach i upewnia, że…warto pomagać. Nawet w sprawach z pozoru beznadziejnych, bo Morus pewnie niczego dobrego w życiu już się nie spodziewał . Dzięki Wam razem możemy zmienić życie Morusa, co więcej, właśnie już to robimy –  pomóżmy mu razem! –  apelują  przedstawiciele Pomorskiej Fundacji Rottka.

Możecie pomóc Morusowi. Szczegóły zbiórki znajdziecie na ratujemyzwierzaki.pl.

Za znęcanie się nad zwierzętami grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności.