Urokliwe miasto artystów i win

Niemiecki Esslingen ma opinię miasta artystów. Odbywają się w nim liczne imprezy kulturalne i festiwale. Trzynastowieczny most na rzece Neckar prowadzi nas na Stare Miasto, które przecinają malownicze kanały, które są pozostałością dawnych mokradeł. Na wzgórzu nad miastem góruje warownia, od której w stronę miasta prowadzą mury. 

Będąc w Stuttgarcie, za namową przyjaciół, odwiedziłam leżące w odległości 10 kilometrów Esslingen nad Neckarem. Ucieszyłam się bardzo, gdy okazało się, że na głównym placu na Starym Mieście odbywa się właśnie targ. Oczywiście, obejrzałam starannie wszystkie stragany szukając przede wszystkim lokalnych ciekawostek. Zanim do nich przejdę, chciałabym napisać o samym mieście.

Trzynastowieczny most na rzece Neckar prowadzi nas na Stare Miasto. Przy wąskich uliczkach stoją domy z belkowanymi murami i białymi tynkami. To domy szachulcowe, czyli domy, w których przestrzeń między szkieletowymi belkami wypełniona jest otynkowaną na biało mieszanką gliny z trocinami, sieczką lub trzciną. Przy rynku stoi piętnastowieczny Stary Ratusz, dawny dom handlowy i celny. Z jego wieży co godzinę rozlegają się kuranty, a w bardziej uroczystych dniach na wieży poruszają się również figurki ludzi i zwierząt. Stare Miasto przecinają malownicze kanały, które są pozostałością dawnych mokradeł. Na wzgórzu nad miastem góruje warownia, od której w stronę miasta prowadzą mury. Cały stok między nimi zajmują winnice. Teraz winogrona są już zebrane i idąc drogą w stronę warowni można tylko przeczytać nazw rosnących tu winorośli. Esslingen znane jest z produkcji win, szczególnie wina musującego produkowanego prawie od dwustu lat przez rodzinną firmę Kesslerów.

Esslingen nad Neckarem ma opinię miasta artystów. Odbywają się w nim liczne imprezy kulturalne i festiwale. Najbardziej znaną imprezą jest Średniowieczny Jarmark Bożonarodzeniowy. Przez cztery tygodnie poprzedzające Boże Narodzenie rzemieślnicy tacy jak kowale, koszykarze, miotlarze, filcownicy, powroźnicy, dmuchacze szkła i wielu innych demonstrują swój kunszt i sprzedają wyroby. Towarzyszą im uliczne występy muzyków i akrobatów.

Chociaż był już koniec października, podobnie jak u nas, w Esslingen było bardzo ciepło. Na pewno zachęciło to wielu sprzedawców i kupujących do obecności na targu. Królowały na nim warzywa, owoce i kwiaty. Wśród warzyw moją uwagę zwróciły warzywa dobrze u nas znane, ale w odmianach, które trudno znaleźć na naszych straganach – fioletowe i żółte marchewki, buraki w kolorze białym, pomarańczowym i różowym, wielkie różowo-żółte strąki fasoli. Były też kalafiory fioletowe, żółte i zielone, które i u nas można już dość często spotkać. Podobnie jak na naszych straganach, było wiele różnych odmian dyni. Z innych jesiennych warzyw wyróżniały się duże, okrągłe bakłażany i karczochy. Na targu było dużo zieleniny – najrozmaitsze odmiany sałaty zielonej i fioletowej, natka i szczypiorek.

Najbardziej zaciekawiły mnie wielkie liście, które wyglądały znajomo, ale nie umiałam powiedzieć, co to jest. Dopiero w słowniku sprawdziłam, że są to liście mniszka (czyli tak zwanego mlecza). Rosnące dziko młode mlecze są polecane na wiosenne sałatki, ale to musiała być jakaś odmiana hodowlana, o liściach kilkakrotnie większych. Z ciekawszych owoców można było kupić owoce pigwy i pigwowca, rajskie jabłuszka, świeże daktyle i figi. Sporo było winogron i śliwek, za to jabłek i gruszek było znacznie mniej odmian niż na naszych targach. Nie zabrakło straganu z lokalnym winem, którego większość była opisana jako BIO i Vegan. Ponieważ targ odbywa się wśród starych kamienic, przy murach katedry, dodaje mu to wiele uroku. W kamieniczkach przy rynku mieszczą się restauracje, w których króluje teraz zupa dyniowa, zwykle podawana z dodatkiem bitej śmietanki.

Innym lokalnym daniem jest zwiebelkuchen – czyli placek cebulowy. Jest to tradycyjne danie jesienne z południa Niemiec i z Austrii. Na spód placka może być użyte ciasto drożdżowe lub kruche, my podamy przepis na wersję na kruchym cieście, którą jadłam w Esslingen.

Placek cebulowy – zwiebelkuchen
Z 30 dag mąki (najlepsza jest krupczatka), 15 dag zimnego masła, ćwierć łyżeczki soli i lodowatej wody zagniatamy szybko ciasto. Najlepiej zrobić to siekając nożem masło z mąką i dodając stopniowo zimną wodę. Ciasto jeszcze raz schładzamy w lodówce. Z połowy ciasta robimy placek, którym wykładamy okrągłą tortownicę lub formę na tartę, nakłuwamy ciasto widelcem i pieczemy w temperaturze 200 st.
W tym czasie na maśle lub dobrym oleju szklimy pół kilo cebuli pokrojonej na piórka. W naczyniu mieszamy 200 ml śmietany z 2 jajkami, solą, pieprzem i ewentualnie mielonym kminkiem i/lub gałką muszkatołową. Możemy też do tej masy dodać startego ostrego żółtego sera.
Pozostałe ciasto wałkujemy i wycinamy z niego paski. Wyjmujemy z piekarnika podpieczone ciasto, boki formy wykładamy paskami ciasta, a środek wypełniamy zeszkloną cebulą i polewamy masą śmietanową. Pieczemy około pół godziny w piekarniku nagrzanym do 200 st. Masa musi być sztywna i zarumieniona z wierzchu.
Placek cebulowy zarówno na ciepło jak i na zimno, jest doskonałą przekąską do piwa lub wina. Mnie wyjątkowo smakował jako dodatek do młodego czerwonego wina, które bardzo mi przypominało morawskiego burczaka, o którym pisaliśmy rok temu. Zwiebelkuchen jest też dobrym uzupełnieniem zupy dyniowej i razem nią tworzą doskonały jesienny obiad.

Antonina Zalewska

Inne teksty naszej autorki znajdziecie tutaj.