Psycholog bada popyt na mięso hodowane komórkowo

Jeśli ludzie przekonają się do jedzenia mięsa hodowanego komórkowo, można będzie zmniejszyć popyt na mięso tradycyjne i ocalić miliony zwierząt – przekonuje w rozmowie z PAP Chris Bryant, który bada postrzeganie takiego nowego rodzaju mięsa przez konsumentów.

Chris Bryant, doktorant psychologii z Uniwersytetu w Bath (W.Brytania) w swoich badaniach sprawdza, w jaki sposób konsumenci postrzegają mięso hodowane komórkowo. Polskę odwiedził w październiku w ramach festiwalu Przemiany.

– Mięso hodowane komórkowo to mięso, które powstaje z komórek zwierzęcych w środowisku komórkowym. Jego źródłem nie jest więc ubój zwierząt – mówi w rozmowie z PAP Chris Bryant. Wyjaśnia, że takie mięso pod wieloma względami przewyższa mięso tradycyjne – chociażby dlatego, że aby je uzyskać, nie trzeba zabijać zwierząt.

– Ale daje ono również korzyści z punktu widzenia zrównoważonego rozwoju i środowiska. Przy produkcji takiego mięsa możemy wytwarzać mniej gazów cieplarnianych, zużywać mniej wody i zajmować mniejszy obszar ziemi (pod produkcję pasz – przyp. PAP) –  zaznacza badacz.

Podejście do mięsa hodowanego komórkowo badano w wielu ankietach. Jedna z nich, przeprowadzona w Wielkiej Brytanii, pokazuje, że ok. 19 proc. osób – prawie co piąty badany – mówi, że zjadłoby takie mięso. Natomiast w Stanach Zjednoczonych podejście do mięsa hodowane komórkowo jest dużo życzliwsze – tam już około 2/3 osób zapewniało, że takie mięso chciałoby jeść.

– Obecnie w Wielkiej Brytanii co roku zabijamy miliard zwierząt hodowlanych. Jeśli mięso hodowane komórkowo zastąpi popyt na 19 proc. z tego miliarda, będzie to 190 milionów uratowanych zwierząt. Jeśli nauczymy się mówić o tym mięsie w taki sposób, że przekonamy do niego zaledwie jeden dodatkowy procent osób i podniesiemy ten odsetek z 19 do 20 proc., będzie to oznaczało kolejnych 10 milionów uratowanych istnień! – mówi Chris Bryant.

Doktorant wyjaśnia, że kiedy ludzie pierwszy raz słyszą o mięsie hodowanym komórkowo, często myślą o nim z niepokojem albo wręcz ze wstrętem. Wynika to w większości z tego, że nie są zaznajomieni z tematem. Badacz opowiada, że często w toku rozmów, np. podczas grup fokusowych, kiedy ludzie poznają już korzyści, jakie wiążą się z produkcją takiego mięsa i dowiedzą się, jak ono powstaje – są o wiele bardziej życzliwi wobec tego pomysłu. Według niego, kiedy jedzenie takiego mięsa w większym stopniu stanie się częścią naszej kultury, będzie je jadło coraz więcej osób i „może w przyszłości będziemy uważali za absurd to, że zabijaliśmy kiedyś tak wiele zwierząt dla mięsa”.

Jak zapewnia, w dalszej perspektywie będzie możliwe wytwarzanie mięsa hodowanego komórkowo z dziwnych lub egzotycznych gatunków – takich, które trudno udomowić, albo które wyginęły.

– Na pewno będzie na nie popyt. Dane pokazują jednak, że ludzie są zainteresowani głównie jedzeniem mięsa, które znają. Nie chcą więc jeść mięsa koni, psów czy kotów. Największe zapotrzebowanie będzie więc na gatunki typowe – wyjaśnia.

Pytany o to, co się stanie z kurami, krowami czy świniami, kiedy ludzkość przerzuci się na mięso hodowane komórkowo, Bryant powiedział, że teraz zwierzęta te hoduje się po to, by je zabijać i zjadać.

– Ponad 90 proc. trzody hodowlanej spędza swoje życia na wielkich farmach. A tam zwierzęta nie mogą się poruszać, są okaleczane. Dla większości takich zwierząt takie życie to cierpienie – powiedział badacz.

Zwrócił uwagę, że nie chcielibyśmy, żeby w takich warunkach hodowane były np. psy. Jego zdaniem, kiedy mięso hodowane komórkowo stanie się popularne, rzeczywiście populacja świń czy kurczaków na świecie może zmaleć. – Ale – patrząc na to z perspektywy zwierząt – to wcale nie będzie dla nich gorsza sytuacja – zapewnił.

Fot. główne ma charakter poglądowy. Źródło PAP  Nauka w Polsce, Ludwika Tomala

lt/ agt