Grzyby zasługują na muzeum

Zwierzęta można oglądać w ogrodach zoologicznych, rośliny w ogrodach botanicznych. A grzyby? One są równie ciekawe i zróżnicowane! Zasługują na mykotekę stwierdza dr hab. Marta Wrzosek, popularyzująca wiedzę o grzybach. I dodaje, że Polacy to społeczeństwo mykofilne lubimy grzyby i znamy się na nich.

Grzyby są obecne w religii i kulturze. Zamieszkują nasze ciało, pomagają rozkładać materię, wchodzą w ciekawe sojusze z roślinami i zwierzętami, pomagają leczyć niektóre choroby czy pomagają śledczym ustalić czas zgonu ofiary. Są też obiecującym źródłem białka, co wydaje się ważne w świecie przeżywającym kryzys klimatyczny. Dr hab. Marta Wrzosek pokazuje, że grzybami mogą się interesować nie tylko grzybiarze.

Ta mykolog z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego od wielu lat prowadzi warsztaty, wykłady, spotkania o tematyce mykologicznej. Podczas nich wiedzą o grzybach próbuje zainteresować przedszkolaki, uczniów uniwersytetów dziecięcych i słuchaczy uniwersytetów trzeciego wieku, młodzież w szkołach, ale i osoby chorujące na nowotwory czy osoby bezdomne. Pisze także o grzybach książki. Na stronie Lasów Państwowych można znaleźć album jej współautorstwa „Grzyby jakich nie znamy”. A wspólnie z Karoliną Głowacką wydała w zeszłym roku książkę „W czym grzyby są lepsze od ciebie?”. Badaczka często też gości w mediach. A jesienią grzybiarze gromadzą się w jej zakładzie z prośbą o pomoc w identyfikacji znalezionych gatunków grzybów.

Dr hab. Marta Wrzosek to finalistka konkursu Popularyzator Nauki organizowanego przez serwis PAP – Nauka w Polsce oraz Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. O tym, jak bardzo popularyzacja nauki może zmieniać ludzkie życie, badaczka przekonała się –  na własnym przykładzie   na samym początku kariery. Jeszcze jako studentka opublikowała w „Wiedzy i życiu” artykuł „Pod czerwonym kapeluszem” o grzybach halucynogennych. Artykuł ten przeczytał pewien mężczyzna. Tak bardzo go ten tekst zainteresował, że postanowił poznać jego autorkę. W ten sposób Marta Wrzosek poznała swojego przyszłego męża.

– Grzyby są tematem bardzo wdzięcznym. Są ładne, mają fascynujące strategie przetrwania, a w dodatku Polacy lubią je zbierać mówi. Dodaje, że Polacy –  podobnie jak i nasi wschodni sąsiedzi –  lubią zbierać dzikie grzyby. To zajęcie o wiele bardziej popularne niż np. w Niemczech czy w Wielkiej Brytanii. – Polacy byli długo społeczeństwem biednym. Wiele osób po prostu dożywiało się grzybami i wykorzystywało je jako lekarstwa – opowiada. Obecnie te pozytywne nastawienie do grzybów znajduje wyraz w różnorodności i aktywności grup grzyboznawców amatorów w mediach społecznościowych. Wiele osób interesuje się już nie grzybami jadalnymi, ale znajdowaniem stanowisk gatunków rzadkich i zagrożonych wyginięciem.

Dr Wrzosek opowiada, że dzięki fundacji „Jestem” z wykładami o grzybach trafiła do osób chorych na nowotwory. Miło było patrzeć, jak te osoby rozpromieniają się, kiedy zaczyna się mówić o grzybach. Widać, że odżywają w nich miłe wspomnienia z dzieciństwa, związane z grzybobraniem i spacerami po lasach – opowiada.

W swojej pracy naukowej dr Wrzosek próbuje zrozumieć mechanizmy wychodzenia grzybów na ląd, które prawdopodobnie następowało na przełomie syluru i dewonu (ok 420 mln lat temu), choć nie można wykluczyć, że znacznie wcześniej. Szuka dowodów na to, że pierwsze wychodzące na ląd grzyby – m.in. głodówki – pojawiły się w środowiskach suchych w symbiozie z bakteriami.

Marzeniem jej życia jest założenie Mykoteki. Zwierzęta możemy oglądać w ogrodach zoologicznych, rośliny w ogrodach botanicznych czy zielnikach. A zapomina się o grzybach, które przecież tworzą trzecie wielkie królestwo mówi. Badaczka chciałaby, żeby w Polsce powstało Centrum Mykologiczne, które zbierałoby informacje o grzybach, udzielało rad i konsultowało projekty. – Byłoby nie tylko dużo do pokazania ludziom, ale też można by skuteczniej ratować przed śmiertelnymi zatruciami –  uśmiecha się dr Wrzosek.

Opowiada, że w Centrum Nauk Biologiczno-Chemicznych UW, w którym prowadzi badania, tworzą się przed jej gabinetem –  zwłaszcza jesienią –  kolejki grzybiarzy, którzy chcą z skonsultować swoje znaleziska. Ale to nie jest miejsce, żeby prowadzić takie konsultacje! – podkreśla Dodaje, że dzwonią też do niej lekarze ze szpitala w kwestii pacjentów z podejrzeniami zatruć grzybami. I dodaje, że to Mykoteka byłaby najwłaściwszym miejscem, żeby zadawać pytania o grzyby. –  To by było miejsce otwarte nie tylko dla zbieraczy i grzybiarzy mówi. Dodaje, że w innych krajach mykoteki istnieją przy muzeach Historii Naturalnej, ale w Polsce brakuje takiej instytucji. Liczy na to, że taką mykotekę można by było otworzyć przy uniwersyteckim Ogrodzie Botanicznym.

Pytana o to, co pomaga jej być dobrą popularyzatorką nauki, mówi, że w jej przypadku to tubalny głos, którego studenci chętnie słuchają. Dodaje też, że pomaga bycie otwartym na nowe doświadczenia. Kiedy więc jest zapraszana na wykłady, spotkania, rozmowy często wykorzystuje te szanse docierania do nowych odbiorców.

– Aby zajmować się popularyzacją, trzeba lubić swoją dziedzinę. Chcieć się dzielić ciekawymi informacjami, opowiadać innym osobom o tym, co się wie. Mnie popularyzacja nauki sprawia dużą przyjemność. Może nawet większą niż kiedy wyizoluje się jakiś ciekawy fragment DNA. Chociaż trzeba przyznać, że kiedy uzyska się ładny DNA – to też jest niezła satysfakcja –  zamyśla się mykolog.

Dodaje też, że popularyzując naukę trzeba uważać, żeby być precyzyjnym. Zwraca uwagę, że niepokoją ją pojawiające się gdzieniegdzie idee, że grzyby łączą cały ekosystem „podziemnym internetem”, który pomaga roślinom komunikować się ze sobą. Takie antropomorfizowanie grzybów jest, jak mówi, zbyt oddalone od prawdy. – Chcę pokazywać grzyby, jakie są, a nie jakie ludzie chcieliby je widzieć – podsumowuje.

Fot. ma charakter poglądowy. Źródło PAP –  Nauka w Polsce, Ludwika Tomala