Przez głupi wybryk, niedźwiedzice mogły zostać zastrzelone

Niedźwiedzica z wybiegu przy Parku Praskim w Warszawie uspokoiła się, czuje się dobrze. Zjadła posiłek, a na noc wróciła do swojej gawry za skałami. Jest pod opieką troskliwych opiekunów i wszyscy mają nadzieję, że będzie dobrze. Osoba, która wtargnęła na wybieg niedźwiedzi zostanie pociągnięta do odpowiedzialności, policja już prowadzi dochodzenie – informuje warszawskie ZOO. 

Przypomnijmy.  Wczoraj na wybieg przy Parku Praskim, na którym przebywały dwie niedźwiedzice wskoczył pijany mężczyzna. Zaatakował jedną z nich – Sabinę, po czym później podtapiał ją w wodzie. Wszystko skończyło się „dobrze” – i człowiek i zwierzęta żyją. Sabina uciekła, a intruza wyciągnęła straż pożarna.

Jednak jest to dla nas okropna tragedia. Na wybiegu przebywała w tym czasie również Mała, na szczęście nie przyłączyła się do całej awantury. Gdyby tak się stało mężczyzna mógłby odnieść dużo większe obrażenia. Dla nas największym koszmarem jest jednak to, że w takich sytuacjach, gdy życie człowieka jest zagrożone, zwierzęta zostają zastrzelone. Środki uspokajające nie działają szybko, pozostaje jedynie broń palna. Być może nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę i dlatego ryzykują, by pogłaskać, nakarmić, zrobić „fajne” zdjęcie i móc się pochwalić w internecie. Jako pracownicy nie jesteśmy w stanie być wszędzie naraz. jest nas kilkadziesiąt osób na całe zoo i tego typu wypadki mogą się zdarzyć na jakimkolwiek wybiegu w jakimkolwiek czasie. Zwierzęta, szczególnie drapieżne, mogą być niebezpieczne dla człowieka i informują o tym tabliczki przy wybiegach, a zastosowane zabezpieczenia są bezpieczne dla zwierząt oraz zwiedzających i wystarczające dla osób myślących logicznie i racjonalnie. By dostać się na teren ze zwierzęciem trzeba zrobić to umyślnie i z premedytacją złamać wszelkie zasady bezpieczeństwa. Owszem, można trzymać zwierzęta za 5 metrowym betonowym ogrodzeniem i pod napięciem. Ale czy o to w tym chodzi? Ludzie uciekają z najlepiej strzeżonych więzień, więc jedyne, co tak naprawdę jest gwarantem bezpieczeństwa to my sami! – podkreślają w poście na portalu społecznościowym przedstawiciele warszawskiego ZOO.

Jak dodają, łamało im serca to, że Sabina mocno przeżyła ten atak. Była zestresowana jeszcze kilka godzin, porykiwała i nie reagowała na ich wołania. Jest już wiekową niedźwiedzicą, uratowaną z cyrku i swoje w życiu przeszła. Pracują z nimi codziennie dbając o to, by razem z Małą ufały opiekunom, nie bały się ich i czuły się komfortowo.

– Czy naprawdę warto, dla „fajnego” filmiku, zdjęcia, czy z czystej głupoty niszczyć wszystko to, co osiągnęliśmy?
Nie jesteśmy w stanie myśleć za innych. Pamiętajcie, ze każdy odpowiada za siebie. Gdyby sprawy potoczyły się trochę inaczej, Sabiny i Małej mogłoby już z nami nie być. I to jest w tym wszystkim dla nas najstraszniejsze – podsumowują pracownicy ZOO.

ZOBACZ TAKŻE:

Pies, który wymienił ludzi na niedźwiedzie (video)

Fot., źródło FP WarszawskieZOO