„Pić, dajcie pić. Nie pamiętam kiedy ostatni raz coś jadłem”. Dramat w Warszawie

Strażnicy miejscy, kontrolujący przed południem okolice pętli tramwajowej na warszawskim Gocławku, odnaleźli leżącego w krzakach bezdomnego człowieka. Mężczyzna miał tak poranione nogi, że nie miał siły wstać. Był głodny i bardzo spragniony. Leżał w krzakach co najmniej dwa dni. Nikt się nim nie interesował. Strach pomyśleć co by się stało, gdyby bezdomnego nie znaleźli strażnicy miejscy.

Dochodziła godzina 11, gdy funkcjonariusze VII Oddziału Terenowego kontrolowali okolice placu zabaw przy ulicy Olszynki Grochowskiej. Gdy zakończyli kontrolę podszedł do nich przechodzień i powiedział żeby zainteresowali się też kępą krzaków przy ulicy Koprzywiańskiej. Funkcjonariusze podeszli tam. To co zobaczyli wstrząsnęło nimi. Na trawie leżał mężczyzna. W pierwszym momencie myśleli, że nie żyje, ale gdy słysząc ich poruszył się i wyszeptał żeby dali mu wody.

–  Pić, dajcie pić. Nie mam nic do picia. Nie mam siły wstać. Mam chore nogi. Nie pamiętam kiedy ostatni raz coś jadłem… – powiedział z trudem bezdomny.

Zostanie w szpitalu na dłużej

Strażnicy miejscy natychmiast podali mu butelkę wody, a jeden z nich oddał mu swoją kanapkę. Z trudem przełykał jedzenie i wodę. Funkcjonariusze obejrzeli nogi mężczyzny. Całe były pokryte wrzodziejącymi ranami. Nawet stopy były zakrwawione. Wezwano karetkę pogotowia.

– Gdy mężczyzna zjadł i napił się strażnicy podali mu maseczkę by mógł zakryć twarz. Po chwili przyjechało pogotowie ratunkowe. Po udzieleniu niezbędnej pomocy wycieńczonemu strażnicy pomogli ratownikom przetransportować mężczyznę do karetki. 57 letni mężczyzna został przewieziony do szpitala. Wygląda na to, że zostanie tam dłużej – podsumowują strażnicy miejscy z Warszawy. 

Wykaz punktów pomocy dla osób bezdomnych dofinansowanych przez m.st. Warszawę dostępny jest tutaj. Wykaz obejmuje m.in. jadłodajnie, noclegownie, łaźnie, ogrzewalnie, pralnie, pomoc lekarską, poradnictwo, pomoc przy wyrobieniu dokumentów.

ZOBACZ TAKŻE:

Na swój dom wybrał starą altanę w lesie, z dala od głównej drogi, przystanków komunikacji miejskiej, sklepów. Utrzymuje się z zasiłku stałego, przelewanego mu na konto bankowe. Jak trzeba coś załatwić wsiada na rower, jedzie do lekarza, na pocztę, do banku. Zawsze świetnie sobie radzi, odmawiając jakiejkolwiek pomocy. Szczegóły tej historii znajdziecie w tekście poniżej.

Został bez pieniędzy, żywności, wody i lekarstw

Fot., źródło Straż Miejska Warszawa