Rzymskie kolekcje „ludzkich potworów” były symbolem prestiżu

W starożytnym Rzymie za czasów Republiki (lata 509–30 p.n.e.) tradycyjnie pozbywano się osób zarówno upośledzonych, jak i tych z widocznymi wadami rozwojowymi. Powszechnie uważano, że osoby takie przynoszą nieszczęście, gdyż były wybrykiem natury i złowieszczym przesłaniem bogów.

W czasach cesarstwa rzymskiego (od 30 p.n.e.) taka postawa uległa zasadniczej zmianie. Rozwinęły się wiedza anatomiczna i medycyna. Wcześniej człowiek, który urodził się z sześcioma palcami, był uważany za upośledzonego. W późniejszych czasach można go było zoperować, a jego widoczna ułomność znikała. Mentalność ludzi się zmieniła, a „potworów” – jak wcześniej nazywano takie osoby – już nie pozbywano się tak systematycznie.

W epoce cesarstwa rzymskiego zmieniło się spojrzenie ludzi na osoby upośledzone. Z czasem stały się one symbolem prestiżu i rozrywki. Rzymianie zaczęli uważać, że ten, kto ma „potwora” na własność, dysponuje ciekawostką przyrodniczą, a zatem cennym dobrem.

W Rzymie urządzano prawdziwe „targi potworów”, na których płacono bajońskie sumy za osoby z widocznymi wadami rozwojowymi. W czasie budowy linii kolejowej między Rzymem a Neapolem archeolodzy odkryli cmentarzysko ponad stu niewolników, prawdopodobnie należące do pobliskiej rzymskiej willi. Ich właściciel musiał być człowiekiem wielce zamożnym i wpływowym, ponieważ na terenie nekropolii odnaleziono szczątki wielu osób z wadami rozwojowymi. Badacze nie wykluczyli, że w odkrytej willi „hodowano potwory” stosując metodę „krzyżowanie i selekcji”.

Ludzkie potwory odgrywały w cesarstwie rzymskim rolę współczesnych dzieł sztuki. Wpływowe osobistości podejmowały gości na ucztach, pokazując im swoje „monstra”, które tańczyły, uczestniczyły w bankietach oraz zabawiały współbiesiadników.
Wielkim zainteresowaniem cieszyli się nie tylko żywe „dziwadła”. Martwe ciała wyjątkowo rzadkich okazów wystawiano na widok publiczny zakonserwowane w miodzie lub w postaci ustawionego na podwyższeniu szkieletu. Im rzadszy był „potwór”, tym bardziej wzrastał prestiż jego właściciela.

Aby utrzymać „żywy inwentarz” nie wahano się krzyżować „potworów” między sobą, po to, by otrzymać nowe „okazy”. Dokonywano nawet celowych amputacji lub okaleczeń tych, których uznano za nie dość szpetne i okazałe.

Nie tylko ludzie bogaci chcieli mieć własne kolekcje. Ci mniej zamożni Rzymianie, którzy nie mogli sobie pozwolić na utworzenie prywatnego „ogrodu osobliwości” lub obdarowywać swoich przyjaciół i gości szkieletami „potworów”, musieli zadowolić się ich reprodukcjami wykonanymi z gliny. Takie specyficzne figurki cieszyły się ogromną popularnością…

Łukasz Włodarski autor bloga W mroku historii.  Jest to strona o historii ukrytej za fasadą mitów i legend, otulonej płaszczem sekretów, skandali i kontrowersji. Opowieści o pasjach, namiętnościach, zbrodniach i zdradach, o ludziach wielkich i małych, znanych i zapomnianych. 

https://www.facebook.com/w.mroku.historii/posts/4449243765116961

 

ZOBACZ TAKŻE:

Mąż sprzedał ją Rosjanom za butelkę wódki