Szok! Twierdził, że jest zagorzałym ekologiem, a zrobił coś takiego

Pewien 37-letni mężczyzna, który uznaje siebie za zadeklarowanego ekologa i podróżnika postanowił pozbyć się niepotrzebnych już mebli. Niestety, w sposób niekoniecznie przyjazny naturze… Odpady trafiły do pobliskiego lasu. Mężczyzna miał jednak pecha. Na gorącym uczynku złapali go strażnicy miejscy.

Gdańscy strażnicy patrolowali Górki Zachodnie, kiedy podszedł do nich mężczyzna i poinformował o dzikim wysypisku w pobliskim lesie. Chwilę później z takim samym zgłoszeniem zwróciła się do mundurowych spacerująca po okolicy kobieta. Żaliła się, że od kilku dni w leśnej gęstwinie rośnie góra śmieci. Funkcjonariusze postanowili to sprawdzić. Pół godziny później znaleźli w podanej lokalizacji hałdę odpadów i pilnującego ją „wartownika”.

–  W lesie niedaleko ul. Stogi leżały fragmenty mebli, materace i dywan. Obok stał zaparkowany samochód dostawczy typu combo, z którego wysiadł kierowca. Na nasz widok nie krył zaskoczenia. W rozmowie przyznał się do wyrzucania śmieci w tym miejscu. Swoje zachowanie tłumaczył niewiedzą i brakiem czasu – mówi młodszy strażnik Anna Czyżykowska-Groth z gdańskiej straży miejskiej. –  Twierdził, że od kilku lat podróżuje po świecie i jest zagorzałym ekologiem. Do Polski przyjechał niedawno i nie zna obowiązujących przepisów. Przyznał, że rozważał nawet wykorzystanie wyrzuconych odpadów do przerobienia samochodu na kampera – dodaje.

Strażnicy wyjaśnili globtroterowi, że w Polsce nie można wjeżdżać do lasu samochodem bez pozwolenia, a tym bardziej wyrzucać w nim śmieci. Za popełnione wykroczenia został ukarany mandatem i zobligowany do utylizacji odpadów zgodnie z przepisami. Kilka dni później 37-latek przedstawił dokument potwierdzający, że wywiózł śmieci do Zakładu Utylizacji Odpadów.

ZOBACZ TAKŻE:

Szokujące odkrycie. Zrobił sobie w mieszkaniu wysypisko śmieci (zdjęcia)

Fot., źródło Straż Miejska Gdańsk