Wirtualne biegi zastępują tradycyjne zawody w czasie pandemii. W imprezach uczestniczy nawet kilka tysięcy osób

– Rywalizacja jest wirtualna, ale wysiłek, który zawodnicy wkładają w pokonanie trasy, jak najbardziej realny. To daje choć namiastkę emocji, które normalnie towarzyszą biegaczom podczas zawodów – mówi Piotr Jakóbik ze Sport Evolution. Choć wirtualne biegi nie staną się tak popularne jak tradycyjne zawody, niektóre imprezy przyciągają nawet kilka tysięcy uczestników, którzy we własnych miastach pokonują trasy biegowe. To jednak nie uratuje sytuacji w branży. Jeśli nie wrócą tradycyjne biegi, wielu organizatorów imprez sportowych będzie zagrożonych upadłością.

Organizatorzy masowych imprez sportowych starają się odnaleźć w nowej sytuacji. Część firm postanowiła poszukać sposobu na działalność w okresie pandemii i organizuje zawody w formie wirtualnej.

– Brałem udział w takim biegu i wiem z perspektywy uczestnika, że taka forma rywalizacji może wbrew pozorom dać zawodnikowi dużo satysfakcji. Nawet jeśli biegamy sami, w okolicy swojego domu, to zadowolenie z pokonania dystansu jest takie samo jak w prawdziwym biegu – przekonuje Piotr Jakóbik, dyrektor ds. marketingu Sport Evolution, organizatora takich sportowych imprez jak Enea Ironmen 70.3 Gdynia czy World Athletics Half Marathon Championships Gdynia 2020.

Część wirtualnych biegów organizowana jest tak, aby uczestnicy biegali na tej samej trasie, ale nie w tym samym czasie. Ma to znaczenie szczególnie w biegach górskich, w których liczy się ukształtowanie terenu. Organizatorzy wyznaczają trasę i pozwalają zawodnikom pokonać ją w dowolnym terminie.

– Jest ona oznakowana przez pewien czas, np. przez miesiąc, i w tym okresie można skorzystać z okazji i przebiec wyznaczony dystans. Jednak zawodnicy na trasie muszą być samowystarczalni, bo nie ma punktów odżywiania, dystrybucji napojów, a także kibiców. Co ważne, na koniec uczestnicy otrzymują medale i wszelkie inne świadczenia związane z ukończeniem zawodów – wyjaśnia dyrektor ds. marketingu Sport Evolution.

Jak podkreśla, zainteresowanie wirtualnymi zawodami, podobnie jak tradycyjnymi biegami, zależy od konkretnego wydarzenia. Są wydarzenia, które przyciągają wielu uczestników – od kilkuset do nawet kilku tysięcy biegaczy.

 My również oferujemy ten sposób rywalizacji. Organizujemy wirtualny bieg w zastępstwie za Mistrzostwa Świata w Półmaratonie, które miały odbyć się w tym roku w Gdyni. Początkowo bieg był planowany na marzec, potem imprezę przeniesiono na październik, a ostatecznie wiemy, że niestety również wtedy nie dojdzie do skutku. Potencjalna skala tego wirtualnego wydarzenia to nawet kilkadziesiąt tysięcy osób – dodaje.

Biegacze w ramach World Athletics Half Marathon Championships Gdynia 2020  będą ze sobą wirtualnie rywalizować 17 października br. Organizatorzy liczą, że uda się pobić rekord świata w liczbie uczestników pojedynczego biegu półmaratońskiego. Przełożenie, a potem odwołanie imprezy to duży zawód zarówno dla organizatorów, którzy od trzech lat przygotowywali się do tego wydarzenia w skali globalnej, a także dla zawodników z całego świata.  

– Zawody wirtualne nigdy nie staną się tak popularne jak tradycyjne imprezy. Wynika to z tego, że motywacją do startu w zawodach dla biegaczy, kolarzy czy triathlonistów jest nie tylko rywalizacja, nie tylko chęć pokonania siebie i własnych słabości, ale to także społeczność, możliwość spotkania z grupą ludzi i wspólnego przeżywania sportowych emocji, wspólnego cieszenia się z sukcesów – mówi Piotr Jakóbik.

Jak podkreśla, ograniczenia związane z pandemią koronawirusa, które uniemożliwiają organizację masowych imprez biegowych, mogą pośrednio wpłynąć negatywnie na aktywność sportową Polaków.

 Masowe eventy sportowe dla wielu osób stanowią skuteczną motywację do tego, aby w ogóle podjąć regularny trening, i są celem samym w sobie – przekonuje dyrektor ds. marketingu Sport Evolution. – Wiele osób trenuje, aby przygotować się do startu w konkretnej imprezie. Oczywiście motywacją mogą być różne czynniki – utrzymanie zdrowia i kondycji, przyjemne spędzenie czasu, oderwanie od codzienności, jednak o wiele łatwiej zmobilizować się do treningu, jeśli ma się konkretny cel, np. pokonanie półmaratonu, maratonu czy udział w zawodach Ironman. Myślę, że jeśli w długiej perspektywie takich zawodów zabraknie, jeśli ludzie nie będą mieli celu, ich aktywność może drastycznie spaść.

Piotr Jakóbik nie ma również dobrych prognoz dla branży. Przewiduje, że jeżeli nic się nie zmieni w perspektywie najbliższych kilku miesięcy, to 2021 rok może przynieść falę likwidacji imprez sportowych i upadłości firm, które zajmują się ich organizacją.

 Zapewne lepsze perspektywy mają imprezy biegowe organizowane przez samorządy i możliwe, że uda im się przetrwać. Jednak, biorąc pod uwagę nie najlepsze prognozy finansowe dla polskich samorządów w najbliższym czasie, zapewne ich skala, liczba czy rozmach, z jakim są organizowane, może nieco podupaść – przypuszcza.

Jak podaje Polskie Stowarzyszenie Biegów, w 2019 roku w 12 największych maratonach organizowanych w Polsce uczestniczyło 32,7 tys. zawodników. Największe półmaratony zgromadziły na starcie prawie 75 tys. biegaczy, a biegi na dystansie 10 km prawie 76 tys. uczestników. Rekord frekwencji w 2019 roku należy do 31. Biegu Niepodległości organizowanego w Warszawie, w którym pobiegło aż 17 767 osób.

Tegoroczny triathlon Enea Ironman 70.3 Gdynia, który odbył się w pierwszy weekend września w tradycyjnej formie, pokazał, że organizacja masowych imprez na otwartej przestrzeni w czasie pandemii jest możliwa, a także bezpieczna, jeśli zachowane są odpowiednie procedury. Zawodnicy byli zobowiązani do noszenia osłony twarzy m.in. w biurze zawodów, strefie zmian oraz w czasie oczekiwania na start. Również wolontariusze pracowali w przyłbicach. Starty rozdzielono na wiele grup, a zawody odbyły się bez udziału publiczności. Fot. ma charakter poglądowy. Źródło newseria.pl