Czy dziadkowie powinni negocjować z dziećmi (i ich rodzicami)?

Komunikacja z dziećmi bywa wyzwaniem również dla dziadków – szczególnie, że pojawia się w niej trzecia strona, jaką są rodzice. Co robić, jeśli dziadkowie mają inne zdanie, co do wychowania wnuków? Czy mają prawo to zdanie wyrazić? Czy można uniknąć trudności w relacjach rodzinnych dzięki negocjacjom?

– Nasze dzieci, czyli rodzice naszych wnuków, a także maluchy są ludźmi, tak samo jak my – to znaczy powinniśmy przyjąć do wiadomości (zaakceptować), że każdy ma swój własny punkt widzenia – mówi Zbyszek Dzideczek, certyfikowany trener negocjacji, ojciec pięciorga dzieci i dziadek pięciorga wnucząt. Często jednak o tym zapominamy i traktujemy naszych bliskich z góry, z pułapu tzw. władzy rodzicielskiej. I to jest poważny błąd, którego nie należy popełniać w negocjacjach zarówno z naszymi wnukami, jak i ich rodzicami, którzy są naszymi dziećmi.

Negocjować czy wychowywać?

Należałoby wyjść przede wszystkim z założenia, że negocjujemy prawie w każdej sytuacji i czasie , tylko nie zdajemy sobie z tego sprawę. Inaczej mówiąc, negocjujemy non stop, z bliskimi, dalszymi znajomymi i nieznajomymi. Możemy to nazywać rozmowami, sposobami na załatwienie spraw, wychowanie, itp. W każdym razie negocjujemy w każdej sytuacji, czy chodzi o wyjście na czas z domu, zachęcenie wnuka do pozmywania naczyń lub wyrzucenia śmieci. W rodzinnych negocjacjach nie siedzimy jednak za stołem negocjacyjnym w eleganckim biurowcu w centrum Warszawy, w Tokio czy Nowym Jorku. Nie organizujemy też konferencji online. Te negocjacje przeżywamy w różnorodnych miejscach rodzinnych spotkań. Każdemu z dziadków zdarza się negocjować z maluchem zakup lodów przed obiadem, termin zejścia z placu zabaw czy konieczność umycia rąk przed obiadem. To po prostu fakt, któremu nie sposób zaprzeczyć. Pytanie tylko jak to robimy?

Jeśli wychodzimy z pozycji siły czy władzy  – malec z pewnością prędzej, czy później ulegnie (chyba, że przeszkodzi zbuntowany przeciwko naszym „metodom” rodzic), ale nie zbudujemy z nim w ten sposób relacji opartej na zaufaniu, która procentowałaby, gdybyśmy traktowali dziecko po partnersku. Pamiętajmy, że ani wnuki ani nasze dorosłe już dzieci nie są naszymi przeciwnikami, lecz stronami w codziennych zmaganiach z rzeczywistością, którą tworzymy w rodzinach. Tak jak i my mają swoje potrzeby, które chcą zaspokoić i oczekiwania, które potrzebują wyrazić. – Mądry dziadek jest empatyczny zarówno w stosunku do wnuka, jak i jego rodziców, co w negocjacyjnym żargonie nazywa się „wejściem w cudze buty” – wyjaśnia ekspert negocjacyjny. – Oczywiście nie zawsze ta empatia jest prosta do osiągnięcia, ale to, co może nam pomóc to proste metody i np. fizyczne zniżenie się do poziomu dziecka (rozmowa w pozycji siedzącej a nie stojącej) albo próba przypomnienia sobie, jak sprawa mogłaby dla nas wyglądać z pułapu rodzica. Już samo przyklęknięcie przy maluchu i odświeżenie sobie w pamięci własnych zmagań z wychowaniem dzieci, pomaga w nawiązaniu kontaktu, co z kolei znacznie ułatwia nawiązanie relacji i zrozumienie, czego chce nasz partner.

Przygotowanie to podstawa

Oczywiście młodsze dzieci nie są jeszcze dojrzałe emocjonalnie, co należy wziąć pod uwagę podczas wszelkich prób nawiązania kontaktu. – Tak samo jak do negocjacji biznesowych, do tych rodzinnych również należy się przygotować – mówi Zbyszek Dzideczek. – Jeśli weźmiemy pod uwagę atmosferę w rodzinie, a także przypomnimy sobie czym się charakteryzują etapy rozwoju naszych wnuków, niewiele będzie w stanie nas zaskoczyć. Ze stoickim spokojem zniesiemy wybuch płaczu pięciolatki, histerię dwulatka w sklepie z zabawkami czy nawet przekleństwo w ustach krnąbrnego nastolatka. Ciągle rozwijana wiedza pozwoli nam na komfort negocjacyjny – będziemy po prostu świadomi, czego możemy się spodziewać po drugiej stronie. Dziadkowie nie są nieomylni, świat się zmienia, pojawiają się też nowe trendy w relacjach z dziećmi. Warto wziąć to pod uwagę i ugryźć się w język za każdym razem, gdy chce nam się powiedzieć: „A ja w Twoim wieku…”, albo „Oj ta dzisiejsza młodzież…”

Da to nam to pewnego rodzaju przewagę, która akurat w negocjacjach z dzieckiem powinna być złotym środkiem do osiągnięcia porozumienia. Nie mylmy jednak tej przewagi z tzw. władzą rodzicielską – bądźmy ostrożni w stereotypowym podejściu, które być może pamiętamy z własnego dzieciństwa. Znacznie lepsze od pokazywania „kto tu rządzi” będzie bowiem budowanie zaufania. W tych negocjacjach, tak jak w negocjacjach biznesowych trzeba jednak wyznaczyć sobie i rozmówcy nieprzekraczalną granicę. Mogą to być np. narkotyki, alkohol czy przestępstwo… I tę granicę dzieci powinny znać i mieć świadomość, że nie wolno jej przekroczyć. Im później tę granicę będziemy stawiać, tym gorzej nam będzie później ją uświadamiać.

Plan A i plan B

W negocjacjach chodzi o dojście do porozumienia w jakiejś sprawie i wdrożenie tego porozumienia w życie. To w jaki sposób osiągniemy zakładany cel musi zostać dokładnie zaplanowane. W dorosłych negocjacjach – tych biznesowych, ale również tych na co dzień, podchodzimy do spraw poważnie. – Jeśli np. chcemy kupić samochód czy mieszkanie, starannie sprawdzamy oferty, wypytujemy znajomych o możliwości. Po prostu przygotowujemy się do transakcji, a potem staramy się bez nerwów i w miłej atmosferze dokonać zakupu – stwierdza Zbyszek Dzideczek. – Dokładnie tak samo poważnie należy traktować sprawy dzieci – i wcale tu nie żartuję. Osiągnięcie celu jest ważne, ale to, w jaki sposób go osiągniemy – będzie równie istotne. Jeśli nie uda nam się dojść do porozumienia, które realnie możemy zrealizować , przygotujmy sobie plan B i zacznijmy negocjować ponownie, lecz z innego punktu niż zakładaliśmy pierwotnie. Brak możliwości osiągnięcia celu  (realizacja planu A) może też wynikać z błędnego przygotowania się do negocjacji, nie wystarczającego przemyślenia celów i warunków realizacji porozumienia przez drugą stronę.

Trzeba pamiętać, że porozumienie trzeba będzie jeszcze wdrożyć w życie – jakże łatwiej będzie nam to zrobić, jeśli obie strony negocjacji – nie tylko dziadek, ale też dziecko i rodzic, będą zadowolone z rozwiązania, które zastosujemy.

Język komunikacji

W dojrzałych negocjacjach staramy się stosować jasne i precyzyjne komunikaty. Unikamy słów wprowadzających niepewność, kolokwializmów i zdrobnień – słów, które mają drugie dno i działają negatywnie, dopuszczając lęk i powodując niepewność. – Dzieci chcą nas rozumieć, podobnie jak my chcemy rozumieć nasze wnuki – kontynuuje Zbyszek Dzideczek. Używajmy więc języka, który jest dostosowany do wieku dziecka. Gdy rozmawiamy z maluchami, sprawdzajmy, czy nas rozumieją, wyjaśniajmy dane sytuacje i trudne pojęcia. Nie tylko osiągniemy w ten sposób porozumienie, ale też nauczymy nasze wnuki elokwencji i znajdowania rozwiązań. Mówmy do dziecka z szacunkiem, unikajmy podnoszenia głosu. Czy my lubimy, gdy ktoś na nas krzyczy? Z kolei nastolatkiem najlepiej zastosować taktykę – wysłuchania i wsparcia – czasem samo bycie obok wystarczy, by za jakiś czas małomówny wnuk czy wnuczka w stanie wskazującym na depresję – opowiedziała nam, co się u niej dzieje. Nie naciskajmy, nie nakazujmy – zamiast tego po prostu bądźmy przy dziecku.

Traktowanie wnucząt „na serio” oraz branie pod uwagę zdania rodziców na pewno zostanie docenione. Zbuduje się więź i mocna relacja, która zaowocuje w przyszłości. Już za chwilę mali ludzie będą dorośli i powinno nam zależeć na tym, by nabyli kompetencje, które pozwolą im być zaradnymi i szczęśliwymi ludźmi. Dziadkowie też mogą ich tego nauczyć.

Zbyszek Dzideczek to ekspert negocjacyjny od ponad 20 lat, certyfikowany trener, coach i mentor The John Maxwell Team oraz polski partner i trener negocjacji renomowanej austriackiej firmy doradczej i szkoleniowej En GardE Verhandlungstraining GmbH.  

ZOBACZ TAKŻE:

Stuletni aparat i młodsze niemal o 90 lat dziecko. Efekt to niezwykłe zdjęcia

Fot. ma charakter poglądowy. Źródło newseria.pl/biuro-prasowe