Dramat w Zawierciu! Zagłodzone psy przywiązane do kaloryferów, szkielety kotów trzymane w wózku dla dzieci

Zaniepokojeni mieszkańcy ulicy, gdzie doszło do interwencji postanowili przerwać milczenie. – My nie możemy już patrzeć na te szkielety, które oni wyprowadzają pod osłoną nocy. Robią to, bo wstydzą się, że w dzień zobaczymy, jak psy są chude – mówią nam anonimowo dalsi sąsiedzi Pan Mariusza i Iwony.

Zagłodzone psy przywiązane do kaloryferów, szkielety kotów trzymane w wózku dla dzieci – to widoki, jakie zastano w jednym z mieszkań w Zawierciu. Patologiczna rodzina zagłodziła prawie na śmierć wszystkie swoje zwierzęta. Interwencja Stowarzyszenia „Pogotowie dla Zwierząt” poskutkowała odbiorem wszystkim ośmiu z nich. Sprawcami zajmie się teraz policja a oni zajęli się  ratowaniem wygłodniałych organizmów. 

Zaniepokojeni mieszkańcy ulicy, gdzie doszło do interwencji postanowili przerwać milczenie. – My nie możemy już patrzeć na te szkielety, które oni wyprowadzają pod osłoną nocy. Robią to, bo wstydzą się, że w dzień zobaczymy, jak psy są chude – mówią nam anonimowo dalsi sąsiedzi Pan Mariusza i Iwony.

– Środa przed 9 rano, pukamy do drzwi mieszkania w kamienicy w Zawierciu. Drzwi otwiera kobieta. Pani Iwona. – Gdzie się Pan ciśnie? Macie „nakaz”, bo jak nie to… – mówi do nas podniesionym tonem. Wchodzimy do mieszkania. Widok straszny. Przeraźliwie wychudzone psy przebywały zamknięte w jednym z pokojów. Widok tych psów jest straszny, wychudzone do granic możliwości, niektóre wcześniej przywiązane do kaloryferów nie miały szans na ratunek. Były skazane tylko i wyłącznie na łaskę właścicieli. Ci nie mają sobie nic do zarzucenia. W mieszkaniu ujawniamy dwa dorosłe psy: sukę i samca oraz dwa szczeniaki. Wszystkie są przeraźliwe chude. Nie jest łatwo je odebrać. Ludzie są bardzo agresywni, krzyczący, co chwilę grożą. Patrol, który pojechał do Zawiercia był przygotowany na pomoc dla zwierząt, a musiał odpierać ataki ich właścicieli. Decydujemy się na wezwanie policji, bo boimy się o własne bezpieczeństwo. W końcu jednak udaje się nam z Mariuszem i Iwoną ustalić, iż psy zabierane są do lekarza na badanie. Potem, po wynikach badań mamy ustalić, co i jak. Psy wyprowadzamy na zewnątrz – relacjonują przedstawiciele Stowarzyszenia „Pogotowie dla Zwierząt”.

W mieszkaniu są jeszcze dwa szczeniaki. One też są bardzo chude. Też nie mogą wrócić do tej kamienicy z powrotem. W dziecięcym wózku znajdują się cztery dorosłe koty. Sama „skóra i kości”.

– Nie mieści się nam w głowie jak jest to możliwe, aby w mieszkaniu zagłodzić prawie na śmierć 8 zwierząt? Po prawie 2-godzinnej interwencji udaje się nam zabrać wszystkie zwierzęta. Trafiają one do kliniki weterynaryjnej, gdzie rozpoczynamy walkę o ich życie – podkreślają wolontariusze. 

Z uwagi na stan zagłodzenia wymagają one 24 – godzinnej opieki weterynaryjnej. Koszt ratowania tych psów jest spory. Doba pobytu w szpitalu to ponad 200 zł. – dziennie wychodzi 1600 zł. Kilka dni muszą tam pobyć by móc je odebrać. Pod fachową opieką zostawiamy też i koty – łącznie 8 zwierząt. Potrzebna jest pomoc w opłaceniu tych kosztów, w ratowaniu kolejnych bied, w opłacie za ich transport.

– Psy na pewno znajdą domy tymczasowe, ale musimy im pomóc w powrocie do życia. Dlatego błagamy o pomoc dla nich – podsumowują wolontariusze Stowarzyszenia „Pogotowie dla Zwierząt”.

Szczegóły zbiórki znajdziecie na stronie ratujemyzwierzaki.pl/ratujemy-8-szkieletow-z-interwencji