„Daj łyka” i inne teksty, które zniknęły przez pandemię

W miniony weekend Polacy tłumnie ruszyli do ogródków gastronomicznych po ich ponownym otwarciu. Pogoda sprawiła, że szturmowali ogródki. Jednak czy pandemia zmieniła nasze zachowania towarzyskie? Czy nowe nawyki pozostaną z nami na dłużej? O odpowiedź na te pytania poprosiliśmy psychologa.

Przez ostatnich kilka miesięcy żyliśmy w mocno zaostrzonym reżimie sanitarnym. Pandemia i związane z nią obostrzenia sprawiły, że mniej się spotykaliśmy, ograniczając grono znajomych do minimum. Witając się, rzadko dajemy sobie buziaka – od ponad roku szczytem bliskości jest popularny „żółwik”. Nauczyliśmy się dokładnie myć ręce i z pewnością zastanowimy się dwa razy, zanim napijemy się po drugiej osobie z tej samej butelki. Przez ten czas powstały nowe nawyki i inne sposoby spędzania wolnego czasu. Czy stare jeszcze powróci? Co się w nas zmieniło?

Myjemy ręce i nie pijemy z jednej butelki

Z pewnością obecnie Polacy bardziej zwracają uwagę na kwestie higieniczne. Możemy się zastanawiać czy tak popularne kiedyś hasła, jak „daj łyka”, „mogę gryza” czy „daj spróbować” jeszcze powrócą? Wielu z nas jest zdecydowanie bardziej uważnych w tej kwestii i dlatego kosztowanie z cudzego talerza, które jeszcze dwa lata temu było powszechne wśród przyjaciół, dziś może być uznane za nietaktowny wybryk. Często też nie wyobrażamy już sobie wyjścia z domu bez płynu czy żelu do dezynfekcji.
Podobnie możemy powiedzieć, że pandemia wygrała dla nas mydło i papier. Teraz nie ogłaszamy już, że w klubie czy na stacji benzynowej znowu nie było mydła – ten produkt w obecnej rzeczywistości jest uzupełniany na bieżąco we wszystkich publicznych toaletach.

Spotkajmy się, ale na mieście

Pierwsze dni ponownego otwarcia gastronomii pokazały, że ludzie o wiele chętniej spotykać się będą na zewnątrz, pod tzw. chmurką, niż wewnątrz klubów czy restauracji. Takie miejsca są bezpieczniejsze pod kątem ewentualnej transmisji wirusa, dlatego z pewnością mając wybór, wielu z nas chętniej skusi się na spotkanie ze znajomymi na świeżym powietrzu, niż w zatłoczonym barze. Nauczyliśmy się także formować cywilizowane kolejki – czy obrazek ludzi przepychających się przy barze jeszcze powróci?

Warto zwrócić uwagę, że choć wiele miejsc na nowo się otwiera, to społeczeństwo nadal dba o zachowanie dystansu między sobą. Można zaobserwować, że mimo upragnionego powrotu do większej aktywności społecznej, wciąż unikamy tłumów i bardzo zatłoczonych miejsc.

– Nie podlega dyskusji, że większość osób z utęsknieniem czekała na możliwość spotkania się z bliskimi w restauracji czy swobodnego poruszania się po mieście bez maseczek. Pewne jest jednak, że nie zapomnimy tak szybko o nawykach wykształconych podczas pandemii. Dystans społeczny, dezynfekcja rąk czy unikanie zatłoczonych miejsc i skupisk z pewnością będzie nam nadal towarzyszyć – komentuje Anna Grabowska, psycholog z nowo otwartego Centrum Zdrowia Psychicznego we Wrocławiu przy ul. Włodkowica 1.

Zweryfikowaliśmy grono znajomych

W okresie zaostrzonych obostrzeń kontakty społeczne zostały ograniczone. Ciekawym zjawiskiem jest to, że podczas pandemii grono osób, z którymi się spotykaliśmy, było zdecydowanie mniejsze niż przedtem, a to w naturalny sposób zweryfikowało jakość naszych relacji. Nie zmienia to jednak faktu, że dla większości były to bardzo trudne miesiące. Rozmowy poprzez komunikatory społeczne dały nam wiele, jednak nigdy nie zastąpią rozmowy twarzą w twarz. Właśnie dlatego społeczeństwo jest spragnione kontaktu – uśmiechów, dotyku, pozytywnych emocji, które towarzyszą spotkaniom. Jednak czy wszyscy tęsknili za tym równie mocno?

– Musimy pamiętać, że wśród nas są tacy, dla których mniejsza aktywność społeczna była swego rodzaju oddechem. Mówię o introwertykach, a szczególnie o osobach z fobiami społecznymi czy z agorafobią, którzy po niemal roku dużo spokojniejszego życia znów będą musieli przystosować się do tłumów, hałasów i zdecydowanie większej liczby bodźców, które często są dla nich źródłem ogromnego stresu. Z czasem powrócimy do etapu, w którym lokale gastronomiczne są pełne, ulice gwarne a ludzi krzykliwi – wtedy weźmy pod uwagę, że nie każdy dobrze odnajduje się w takiej sytuacji – dodaje psycholog Anna Grabowska.

Covid-19 i przebieg pandemii miały jeszcze jeden skutek. Ogromny stres, obawy o zdrowie i o przyszłość sprawiły, że więcej i bardziej otwarcie zaczęliśmy mówić o zdrowiu psychicznym. Korzystanie z pomocy terapeuty przestało być tematem tabu, dzięki czemu pojawiła się większa odwaga, by o problemach mówić głośno i nie wstydzić się ich. Z pomocą specjalisty zdecydowanie łatwiej jest poradzić sobie z trudną życiową sytuacją. Jeśli można mówić więc o jakichkolwiek plusach pandemii, to właśnie większa troska o zdrowie psychiczne jest jednym z nich.

ZOBACZ TAKŻE:

Jak pandemia zmieniła także polszczyznę. Także na wesoło

Fot. ma charakter poglądowy. Źródło mat. prasowe