Człowiek w pojemniku na bioodpady. „Nagle zaczął szczekać”

Kiedy pracownicy śmieciarki z Warszawy chcieli opróżnić pojemnik na bioodpady, znaleźli w nim… skulonego mężczyznę. Potrzebna była pomoc mundurowych i ratowników.

Ogromne zaskoczenie spotkało załogę śmieciarki pracującą przy ulicy Markowskiej. Podczas próby opróżnienia pojemnika na bioodpady stojącego w jednej z altanek, pracownicy zauważyli w jego wnętrzu… skulonego, prawdopodobnie śpiącego człowieka. Cała sytuacja była dla pracowników bardzo stresująca. Nie wiedzieli, jak zachować się w takiej sytuacji, więc zwrócili się o pomoc do straży miejskiej.

– Natychmiast podjęto interwencję. Już po kilku minutach funkcjonariusze potwierdzili, że mężczyzna żyje, jednak nie mogli go dobudzić i wydostać. Konieczne było położenie pojemnika na boku. Dopiero wtedy strażnicy uwolnili go z pułapki. Od mężczyzny czuć było alkohol. Nie odpowiadał na pytania, powtarzał tylko bełkotliwie, żeby być cicho. Próby nawiązania rozmowy nie przyniosły rezultatu. Na miejsce wezwano pogotowie. Człowiek zachowywał się, jakby był pod wpływem środków psychoaktywnych – miał nienaturalnie zwężone źrenice i robił się agresywny, co skłoniło strażników do założenia mu kajdanek – relacjonują strażnicy miejscy z Warszawy. 

Funkcjonariusze okryli go kocem termicznym i monitorowali jego funkcje życiowe. Po przyjeździe karetki zajęli się nim ratownicy. Podczas badania nagle zaczął… szczekać. Na prośbę ratowników strażnicy nie zdjęli mężczyźnie kajdanek aż do chwili, gdy podane mu leki uspokajające zaczęły działać. Został przewieziony do szpitala.

ZOBACZ TAKŻE:

Zdradziło go zdenerwowanie. Narkotyki ukrył w zaskakującym miejscu

Fot. główna ma charakter poglądowy. Źródło Straż Miejska Warszawa.