Pomagam ludziom leczyć duszę

– Gdybym nie był piwowarem to myślę, że sprawiłbym się jako fizjoterapeuta. To w sumie jakiś pierwiastek wspólny. Odpoczynek i relaks. Swojego czasu śmiałem się, że jako fizjoterapeuta pomagałem ludziom leczyć ciało, a jako piwowar pomagam im leczyć duszę – uśmiecha się Kacper Jasica, technolog z Browaru Jana z Zawiercia, prezes Małopolskiego Oddziału Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych.

Jesteś zawodowym piwowarem, ale jak większość osób z Waszej profesji zacząłeś warzyć w domu. Na początek powspominajmy zatem nieco. Jak zaczęło się Twoje domowe warzenie i co z tym wspólnego miało Męskie Granie. ;-)

Gdy miałem 18 lat wraz z przyjaciółmi postanowiliśmy wybrać się na Męskie Granie w Żywcu. Nad ranem jeden z moich przyjaciół zaproponował wycieczkę do muzeum browarnictwa. Podczas wycieczki moi koledzy usłyszeli, że Żywiec ściąga słody do produkcji piwa z zagranicy i stwierdzili, że oni czegoś takiego nie mają zamiaru pić i że uwarzymy sobie własne piwo (śmiech). Wtedy jeszcze w ogóle nie wiedziałem, że tak się da, ale fakt, że od jakiegoś czasu robiłem z moim tatą nalewki skłonił mnie do uwarzenia swojego pierwszego piwa. Z całej naszej szóstki tylko ja zostałem przy warzeniu. Ale to dopiero początek pięknej opowieści…

Zatem co działo się dalej?

Pierwsze warki nie były zbyt udane…, a mówiąc szczerze to w ogóle nie dało się ich pić. Nie chciałem jednak dać za wygraną i próbowałem raz za razem. Moje wysiłki widziało moje rodzeństwo, które mieszka w Warszawie. Któreś z nich (siostra albo brat) trafiło na wydarzenie na Facebooku „warsztaty warzenia piwa” organizowane w Kuflach i Kapslach przez Pawła Leszczyńskiego. Pojechałem do Warszawy i tam poznałem kraftowy świat piwa. Paweł wytłumaczył mi co i dlaczego robię i w końcu zacząłem rozumieć cały proces warzenia. Na marginesie dodam, że do teraz z Pawłem się przyjaźnimy i mam go za swojego mentora, bo gdyby nie on to prawdopodobnie nie zostałbym głównym technologiem w browarze rzemieślniczym. :-)

A jak znalazłeś się w Browarze Jana?

Na drugim roku studiów zacząłem pracę w już nieistniejącym browarze Twigg i jednocześnie w TEA TIME. Po półtora roku pracy na angielskim sprzęcie przeniosłem się do Szczyrzyca, aby spróbować swoich sił na bardziej zautomatyzowanym sprzęcie ciśnieniowym. W tym czasie zdecydowałem o zrobieniu kursu na sędziego. Po roku, przepracowanym zarówno w browarze restauracyjnym jak i browarze cystersów, przeniosłem się do Browaru Jana. Czemu Zawiercie? Wtedy dużo się u mnie wydarzyło i miałem kryzys przez który prawie rzuciłem piwowarstwo. W Szczyrzycu nie trafiłem na zespół, z którym mógłbym znaleźć wspólny język i to naprawdę była ciężka praca. Chciałem coś zmienić i w pierwszych założeniach szukałem czegoś za granicą, ale po miesiącu odpuściłem i stwierdziłem, że wolę zostać w Polsce. Po jednym poście na Facebooku dostałem sześć propozycji z całej Polski i BJ najbardziej mi się spodobał.

Nie żałujesz swojej decyzji?

Oczywiście, że nie żałuję, bo dzięki temu byłem w stanie realnie się rozwinąć i mieć wpływ na to jak zmieniał się browar. Od około pół roku wprowadziliśmy całkiem nową stylistykę linii kreatywnej browaru, gdzie brałem udział w tworzeniu receptur. Tuż po rozpoczęciu mojej pracy w BJ została podjęta decyzja o rozbudowie leżakowni i dostawieniu dziesięciu nowych tanków, dzięki czemu miałem okazję uczestniczyć w rozbudowie. Dodatkowo, dzięki współpracy z kontraktowcami, mam możliwość wpływania na receptury ich piw i zawsze służę radą, gdy ktoś ma problem w przełożeniu receptury domowej na komercyjną.

Poczułeś, że to jest Twoje miejsce? Co jest takiego wyjątkowego w tym browarze?

Wyjątkowym mogę nazwać to, że tak młoda ekipa browaru ma możliwość wpływania na kierunek rozwoju całej firmy i zmiany w jej funkcjonowaniu. To jakie piwa warzymy i to jaki wizerunek chcemy budować.

Zdradzisz jakie to zmiany?

Przede wszystkim zaczęliśmy stawiać większy nacisk na komunikację z naszymi odbiorcami, co naprawdę nie jest proste, jeżeli browar jest na rynku już tak długo, a od samego początku nie jest to odpowiednio zarządzany. Ujednoliciliśmy linię klasyczną i grubą kreską oddzieliliśmy od niej serię klasyczną co znaczy mniej więcej tyle, że dawniej oczekiwaliśmy od piw kraftowych sprzedaży na poziomie pilsa, co nie pozwalało nam warzyć tak często piw bardziej wymagających. Aktualnie są to nasze dwa oddzielne projekty, dzięki czemu mogą się rozwijać w jakościowy sposób.

Obserwujecie konkurencje? Patrzycie co się dzieje na rynku piw rzemieślniczych ? Degustujecie?

Oczywiście. To przede wszystkim moja rola i tutaj pomocnym okazuje się stały kontakt z rynkiem i fakt, że prywatnie często pokazuję się w multitapach i na festiwalach

Michał Saks z Ale Browaru w jednym z wywiadów powiedział, że wiele ich piw powstało po jego podróżach. A skąd Ty czerpiesz inspiracje na kolejne piwa?

Inspiruję się głównie rozmowami z piwowarami domowymi czy to na Bitwach, czy to na spotkaniach OPPP (O Piwie Przy Piwie). Podróże nie dają mi aż takiej motywacji do tworzenia nowych receptur. Podróże raczej pozwalają mi wprowadzić jakieś ulepszenia, rozwinąć proces w jakiś sposób lub usprawnić organizację pracy.

Jakie piwo sprzedaje się u Was najlepiej?

Nasza klasyczna IPA. Myślę, że naszym klientom podoba się ładny, schludny design etykiet, stały dobry poziom piwa i pewność, że dostaną dobre piwo.

A jakie jest twoje ulubione piwo i styl?

Nie mam ulubionego stylu, jedynie co mogę powiedzieć to to, że wolę mocniejsze piwa, bogatsze w aromaty i zapewniające intensywniejsze wrażenia. Jeżeli chodzi o ulubione piwo od nas to Sabro Session Rye APA.

Gdybyś nie patrzył na gusta klientów, to jakie byś piwo uwarzył?

Dalej czekam na możliwość uwarzenia braggota jest to hybryda miodu pitnego i piwa. Skąd ten sentyment? Stąd, że wersja domowa, którą zrobiłem z kolegą jakieś cztery lata temu była po prostu świetna zrobiliśmy mocniejszą wersję, bo 38 blg na drożdżach high gravity (przeznaczonych do mocnych piw) i z dodatkiem rodzynek macerowanych w rumie. Całość odfermentowała finalnie do 3 blg. Gdy sprawdziłem to piwo w browarze okazało się, że miało 15,2 alko, ale smakowało bardziej jak miód pitny. Mam duży sentyment do tego stylu, ale w mocnej, wędzonej wersji. Brutt ipa na polskim chmielu lub saison buraka na skalę komercyjną byłby równie super.

Jak myślisz co będzie się działo w nadchodzących miesiącach biorąc pod uwagę pandemię koronawirusa?

Obawiam się, że na masowe imprezy nie mamy co liczyć. Do września chcemy korzystać ile się da i być na jak największej ilości festiwali, ale bierzemy pod uwagę, że w okresie październik-luty nie będzie się dużo działo. Planujemy być na Beerweeku, Silesia Beer Fest i może kilka mniejszych lokalnych festiwali. Trzymamy rękę na pulsie i czekamy na informację od innych organizatorów z południa Polski czy eventy będą się odbywały. Dodatkowo może uda mi się zrobić premiery kilku piw w Krakowie, ale zobaczymy jak to w praktyce wyjdzie.

Odejdźmy od piwnych tematów. Powiedz, gdybyś nie był piwowarem, to co byś robił?

Zacząłem studia jako fizjoterapeuta i myślę, że spokojnie odnalazłbym się w tej roli. To w sumie jakiś pierwiastek wspólny. Odpoczynek i relaks. Swojego czasu śmiałem się, że jako fizjoterapeuta pomagałem ludziom leczyć ciało, a jako piwowar pomagam im leczyć duszę. ;-)

Coś w tym jest. To jeszcze zapytam jakie macie plany na przyszłość?

Chcielibyśmy nieustannie zwiększać jakość produkowanych przez nas piw, lecz aktualnie stoimy przed wyzwaniem jakim jest dla nas zakup nowego sprzętu. Mam nadzieję, że pandemia nie zasieje ponownie takiego strachu jak zrobiła to w marcu i nasze obroty nie spadną tak bardzo jak w tamtym okresie.

No i na koniec – jakiego pytania żaden dziennikarz ci jeszcze nie zadał, a ty chciałbyś na nie odpowiedzieć?

Nie mam okazji rozmawiać z dziennikarzami zbyt często jestem raczej szarą eminencją, ale nigdy nie dostałem pytania o swój ulubiony Multi Tap. Pozdrawiam zatem serdecznie całą ekipę House of Beer w Krakowie! :-)

ZOBACZ TAKŻE:

Festiwal Bez Granic – wyjątkowe połączenie spotkań ze wspólną degustacją piw

Jedyny plan to warzyć dobre piwo